Miałem okazje pojeżdzić nówką Toyotą Corollą 2017. Stan licznika +/- 500km, dystans dodatkowe 500km. Czyli co nie co można już powiedzieć i powiem tak:
Takiej padaki dawno nie widziałem, jak to jest synonim Japońskiej "technologi", to ja dziękuje.
Dawno nie jeżdziłem żadnym japońcem, ale jak teraz tak robią Toyoty, to nie mam pytań.
Wnętrze to wieś tańczy i śpiewa, jakość materiałów czy ergonomia podobnie. Dramat.
Właściwości jezdne też niczym nie urzekają, ot jedzie i tyle.
Żadnej, absolutnie żadnej przyjemności z jazdy.
Pomijam fakt, że jednostka była słaba i auto zwyczajnie ledwo się toczyło. Dosłownie.
Ostatnio krytykowałem Renówki, w tym Talismana czy Clio i o ile Talisman (ta wersja którą jeżdziłem) kosztuje +/- 150k i porównywać nie ma sensu, to już Clio które jest tańsze od tego "Japońca" deklasuje pod każdym możliwym względem taką Corollę.
Gdybym musiał wybierać, to w ciemno biorę Clio.
Nie sądziłem, że niższy segment Francuza zdeklasuje Japońca i to niemal na każdej płaszczyźnie, no może po za przestrzenią bagażową.