Od strony "technicznej",

tak to wygląda.
Odnośnie „sznurka”, to jest on bardzo wytrzymały bo to nylon więc, nie ma problemu. Moja instalacja, nawet tymczasowa, musiała spełnić kilka warunków w tym, m.in. prostotę montażu, jak i postulaty żony. Dlatego też, tak to wygląda, co mi nie przeszkadza. Ważniejsza jest „zabawa”. Ale dzięki tym wszystkim zabiegom całość, może być zdemontowana w kilka minut - jeden z postulatów.

A jedynym śladem po całej instalacji są haczyki w suficie, których możemy nawet nie dostrzec, bo są pomalowane w kolor sufitu. Wracając do sposobu zawieszania kolumn. Jak widać, są dwa. Jeden, praktycznie dla jednej kolumny, służy do podczepienia jej poziomo pod sufitem. Natomiast drugi, umożliwia powieszenie kolumny na ścianie, jak również podwieszenia jej pod sufitem, jako górnej, jednocześnie samoczynnie nadając jej pożądany kąt pochylenia, który wynika z rozkładu środka ciężkości. Dzięki temu, kolumny prezentują się dość zjawiskowo. Ponieważ nie ma tutaj żadnych stelaży do mocowania kolumn, to wyglądają one jak zawieszone w powietrzu. Jedynie widok przewodów psuje cały efekt. Tylko proszę, nie piszcie o kolumnach bezprzewodowych.
Pisałem też, że mam w systemie 7, takich samych kolumn surroundowych. Tak naprawdę, to mam ich 8 lecz jedna, jest nie używana. Póki co. Bo chyba domyślicie się, jak zamierzam ją wykorzystać, w swoich testach.
