Jeśli nie dostałeś na piśmie potwierdzenia zamówienia, to nic nie wskórasz. Wyobraźmy sobie następującą, hipotetyczną, sytuację. Dodajesz telewizor do koszyka. Chwilę po tobie (to w końcu internet), to samo robi kolejna osoba. Jak sądzicie, w jaki sposób musiałby działać system, aby to wszystko zarekestrować zgodnie z fizycznymi możliwościami dostępu do towaru. Pamiętajmy, że większość sklepów internetowych korzysta z nie swoich magazynów, więc ktoś musi najpierw sprawdzić, czy towar jest dostępny i potwierdzić zamówienie. Tak było w przypadku tego sklepu, gdyż wyraźnie powołują się na magazyn producenta. Dwie rzeczy jedynie kuleją: opinia pracownika, że telewizor jest dostępny oraz niezbyt ścisłe zapisy regulaminu.
Proponuję zejść trochę na ziemię i realnie podchodzić do zakupów, a nie przerzucać się od razu Rzeczniiem Praw Konsumenta, czy sądem. Robiąc zakupy w internecie musimy otrzymać potwierdzenie złożonego zamówienia. Ten element stanowi zawarcie umowy przedwstępnej. Wcześniejsze obietnice są funta kłaków warte, skoro sklep nie zobowiązał się do zrealizowania zamówienia.
Szczere wyrazy współczucia z powodu nieudanej transakcji, ale nie zapominajmy, że bardzo niska cena jest nierzadko wabikiem. Robiłem w przeszłości zakupy komputerowe w jednym z tutejszych sklepów. Zawsze dzwoniłem, czy mają dany towar, w jakiej cenie. I zawsze płaciłem na miejscu troszkę więcej, niż zapewniali przez telefon. Oczywiście mógłbym się upierać przy ustaleniach telefonicznych. Ale kwoty były nieduże, a droga przejechana. Szkoda nerwów. Niestety, wiele sklepów liczy na to, że skoro już podjęliśmy decyzję, to zapłacimy nieco więcej dla świętego spokoju. Z pewnością takich transakcji wcale nie jest tak mało.
ArtS
