Wklejam test zestawu marantza 10 tki - nie jest to test jakiegoś testera z gazety, a powiedzmy kumpla którego poznałem na innym forum, który uwielbia muzykę i wszystko to co jest związane z tym aspektem.. wiele w życiu odsłuchał zarówno mowa o elektronice, kolumnach jak i kablach.. na co dzień w domu również posiada mega sprzęt i co ważne zawsze pisze bardzo obiektywnie nie patrząc właśnie na to co posiada.. Osobiście bardzo lubię z nim rozmawiać prywatnie bo ma mega wiedzę odnośnie elektroniki (mam na myśli klocków itp.) jak i właśnie samej elektroniki, która jest użyta we wzmacniaczach itp...
Przeczytajcie warto ... i wszystko grało z Focalami sopra 3..
które w tym odsłuchu wg Niego były gwiazdami.. a jeśli pisze to człowiek, który naprawdę ma sprzęt i okablowanie na odpowiednim poziomie to oznacza, że to są fajne kolumny i marantz też można powiedzieć że dał im radę..
Ja też sobie odchucham taki zestaw tylko z SF olympici III
"Jestem już po pierwszym, namacalnym zetknięciu się z nową serią 10 od Marantza. Oczywiście to, co mnie interesowało najbardziej to dźwięk odtwarzacza SA-10, który w skrócie można opisać jako czysty i gładki. Pewnie ten skrót myślowy nić nikomu nie mówi, zatem poniższe będzie jego rozwinięciem. Pierwsze, co dało się zauważyć, a właściwie usłyszeć po kilku odsłuchanych utworach to spokój, pewnego rodzaju zrównoważenie. Muzyka dobiegająca do uszu w żaden sposób nie wprowadzała nerwowości, ani nie przykuwała żadnym podzakresem, jaki chciałby wybić się na pierwszy plan i dominować. Wszystko było podawane czysto, spokojnie i gładko. Z każdą kolejną płytą odkrywałem pomysł na granie tego odtwarzacza, który grał jaknajbardziej neutralnie. Zastanawiałem się czy chciałbym więcej dociążenia i przyznać musze, że ten balans tonalny idealnie mi odpowiadał. Wciągnąłem się do tego stopnia w słuchanie muzyki, że po pewnym czasie nie zauważałem żadnej różnicy w ewentualnej utracie jakości między zwykłymi płytami (PCM), a krążkami SCAD (DSD). Ludzki głos był podawany fenomenalnie, w punkt, bez żadnej ostrości ani chłodu, szczególnie na utworze: Kosmoplastra Musiki – Monolisa Lidakisa. Powolnie wybrzmiewająca gitara fenomenalnie dodawała koloryt męskiemu głosowi, przenosząc mnie w nastrój nagrania, by w połowie przeistoczyć się w lawinę dźwięków generowanych przez chór śpiewaków, który był rozciągnięty na prostopadłej linii kolumn. Nie zauważyłem wyjścia dźwięków nawet na metr przed tą linię, a tym bardziej dźwięków, jakie mogłyby dochodzić bardziej z boku, generując złudzenie 3D. Musze przyznać, że przy zadanym słuchanym utworze nie uzyskałem efektu 3D, co w niektórych utworach powinno występować, choćby w utworze: Czegóż chcą ludzie Ci z płyty Pamiętnik Edyty Geppert. Przez utwór ten przenika cały czas pogłos sali, w jakiej odbyło się to wydarzenie, a szczególnie oklaski publiczności na zakończenie, niestety nie były tak realne i namacalne jak niekiedy na innych systemach. Ładne różnicowanie głosu ludzkiego udało się usłyszeć również na utworze: Ira Dei Chaos Mundi Adama Stępniowskiego. Chór naprawdę pięknie wybrzmiewał ukazując całą skalę detali. Dość klarownie było słychać dźwięki bijącego dzwonu kościelnego. Dobre odwzorowanie barwy ludzkiego głosu potwierdził utwór: Silence night&dreams Toma Cully. Buł to kolejny utwór, jaki chciało się słuchać przy zamkniętych oczach i nie zwracać uwagi na nić, a tym bardziej na upływający czas. Odtwarzacz ten jest dość rozdzielczy, da się w łatwy sposób uchwycić mikrodetale zaszyte w dźwięku z nawet dobrą ich lokalizacją, jednak niewychodzącą w kierunku słuchacza, jeśli już to bardziej cofniętą w głąb sceny. Łatwość, z jaką różnicował Marantz w precyzyjny sposób pokazało przelewającą się wodę i dźwięki dzwoneczków na utworze: Reveal Feat z płyty They Made History od Bliss, były one bardzo wyraźne, wręcz przenikliwe. Te same utwory po zmianie odtwarzacza na Ayon CD-35 grały jednak lepiej. Można było to uchwycić już od pierwszego puszczonego utworu. Ayon był bardziej przeźroczysty, bardziej detaliczny, ale też nosił pewne znamiona podkolorowania basu, którego było zdecydowanie więcej. Owszem bas był bardzo dobry z obydwu odtwarzaczy. Był szybki, punktowy i spójny z pozostałym pasmem, stanowił dobre połączenie ze średnicą, nie rozmywając dźwięków. Był dość głęboki i dobrze różnicujący, choć pojawiał się jedynie, kiedy trzeba – to w pierwszej chwili może rodzić domysły, ze było go znacznie mnie. Kiedy jednak był puszczony odpowiedni utwór basu nie brakowało. Specjalnie w tym miejscu pisze o obydwóch urządzeniach razem, ponieważ to w dużej mierze był ten sam rodzaj prezentacji z tym, że Ayon był bardziej dociążony w wyższym basie i to można wyłapać natychmiastowo. Bardzo dobrze te różnice oddała płyta Coloriage Marcina Wyrostka, szczególnie utwór Gankino Horo. Ale i śpiewana przez Kayach Jovano, Jovanke miała odpowiednią siłę i wielkość prezentacji. Ayon jednak inaczej niż Marantz budował wielkość sceny, tym razem wszelcy muzycy byli bliżsi. Scena przybliżyła się o dobry metr w kierunku słuchacza, co bardziej otaczało dźwiękiem, ale i tym razem nie była to iluzoryczna sztuczka efektu 3D. Kiedy przyszedł czas na bardzo trudny utwór, który nie tylko wymaga precyzji z uwagi na prawidłowe odtworzenie jego gigantycznej skali sceny, ale i zmian dynamiki – utwór o jakim mówię niekiedy odtwarzany jest przez orkiestrę składającą się powiedzmy z 200 muzyków włącznie z chórem, a znane są i wersje z jeszcze większą ich liczebnością. Mowa oczywiście o utworze: O Fortuna – Carmina Burana Carl Orffa. Ja ten utwór puściłem w wykonaniu Atlanta Symphony Orchestra & Chorus z wytwórni Fim w Ultra HD32bit. Kto go nie zna niech sobie puści - polecam. Ten utwór w mgnieniu oka potrafi dobić zestaw muzyczny pod każdym względem, czy to narastania, czy spiętrzeń dźwięków, wręcz wybuchów dynamiki oraz rozłożenia dźwięków na scenie. Marantz odtworzył go bardzo poprawnie, nie dało się odczuć żadnego dyskomfortu, Ayon natomiast dołożył dwa grosze więcej do lepiej poukładanej sceny i lokalizacji dźwięków. Dynamika była podobna z tym, ze Ayon cały czas odrobinę docieplał przekaz. Tu na chwilę się zatrzymam i doprecyzuję. Obydwa opisywane odtwarzacze były spięte z wzmacniaczem Marantz PM-10 i musze przyznać, że ani razu nie brakowało mi mocy. Głośniki były doskonale kontrolowane nawet przy bardzo dużych skokach dynamiki. W żadnym wypadku nie wyłapałbym z zamkniętymi oczami czy gra klasa D czy AB. Podczas słuchania obydwu odtwarzaczy z widoczną i wyraźną przewagą Ayona nie odczułem żadnego dyskomfortu, który mógłby dyskwalifikować Marantz. Jego dźwięk był emocjonalny, co możemy odbierać jako dźwięk, który można zakwalifikować jako realistyczny. Kiedy trzeba była potęga brzmienia. Nie brakowało dobrej namacalności źródeł pozornych z tym, ze dźwięk nie wychodził przed linię kolumn ani nie rozchodził się z efektem 3D. Basu było wystarczająco i nie chodzi o jego wielkość a o wybrzmienia, kiedy to nawet w delikatnych partiach zaznaczał swoją obecnością wibrując. Nawet mikrodynamika potrafiła rozpieszczać.
To wszystko i tak nic, najbardziej zachwyciły mnie głośniki Focala, Sopra 3. Myślę, że one były prawdziwą gwiazdą odsłuchu wynosząc dźwięk odtwarzaczy współpracujących z PM-10 na ich wyżyny możliwości."
Parametry odsłuchu:
- Pomieszczenie: 26m zaadaptowane akustycznie,
- Wzmacniacz: Marantz PM-10,
- Przewód IC: XLR Acoustic Zen Absolute Silver,
- Przewód głośnikowy: Vovox LS single wiking,
- Przewody zasilające: Acoustic Zen Krakatoa.