Jak już mówicie o rachunkach za energię elektryczną, to pragnę wspomnieć nad zapoznaniem się o stratach wynikających z przesyłu jak i odbioru tej naszej energii elektrycznej.
Zaznaczam że to taki picny włos dla domu czy mieszkania ale to i tak może wynosić kilkadziesiąt zł na dwa miesiące.
Pierwsza sprawa to samo napięcie w gniazdku, jego norma i parametry.
Dwa, to Urządzenie mierzące to nasze napięcie.
Trzy, jak to się przekłada na nasze rachunki.
1.
Nasz prąd to sinusoida napięcia przemiennego, pitu pitu i wychodzi ze jest to sinusoida z minimum -325V i max 325V. Jako ciekawostka, vartosc zmieniać się może od 40V przez 250 aż do -325V... hehe, i tak 50 razy na sekundę

stąd częstotliwość naszego prądu 50Hz. Ok, pitu pitu i koniec końców skuteczne napięcie energi jest 230V wyłączone z wzoru.
Jeśli mamy skuteczne 230V to tak koniec końców jako odbiorca tego nigdy nie mamy. Chodzi o długość linii przesyłu, i powstała norma, 230V +-10%, gdzie indziej jest wyliczone na +5 i -15%. No właśnie, te +5% jest jeszcze ok, mamy oszczędność bo dostajemy więcej "prądu", ale -15% to już robią się koszty jako strata za którą płacimy...!
2.
Jak zmierzyć aktualne napięcie w gniazdku?
Nie mamy na to szans niestety.
Każde urządzenie mierzące napięcie wylicza to z wzoru który podaje nam wynik na wyświetlaczu tego urządzenia. Dochodzi jeszcze tolerancja dokładności itd no to coś tam nam pokaże, niech będzie 220V, ok. Ale, dokładne urządzenia mierzą napięcie w danym czasie np przez 15minut pokazując spadki i wzrosty napięcia. Niestety pokażą nam średnie spadki napięcia gdzie skuteczne będzie na poziomie 190V lub 200V. Niestety, napięcie zmienia się nie tylko na sekundzie ale w każdej kolejnej.
3.
Straty w złotówkach. Bo napięcie to tylko pikuś, my płacimy przecież za moc która pobieramy z gniazdka czyli nasze Watty...
Przykładowo, mamy żarówkę 60W 230V. Obciążenie dla sieci jakie stawia to 0.25A.
Podłączamy ja w domu, mamy napięcie 230V, pięknie więc świeci nam godzinę, płacimy 60Wh czyli 0.060kWh.
Fajnie, prosto, elegancko, czyżby?
Abstrahując, zmienimy napięcie do 110V, podłączamy ta samą żarówkę 60W 230V (bezpiecznik nie wywali) to ta żarówka obciąży sieć bardziej, więcej wyciągnie żeby zaswiecila, pitu pitu, i wyjdzie ze pobierze z sieci około 360 razy więcej, tak na oko ale za to oko zapłacimy 360 razy więcej.
Tak po krótce, misz masz, pitu pitu, ale przekładając to na realnie nie zmierzone spadki robią nam dodatkowe koszty, jeszcze przecież płacimy za przesył energii która jest liczona tak samo.
Ale, kto by się tym przejmował
