Wybaczcie, że się podepnę (nie ma chyba sensu bym rozpoczynał nowy) ale ten temat lekko zboczył na dylemat, który mnie nurtuje.
Mój 55" zrobił się mały i od dawna czaję się na 65". TV służy do gier na konsoli, filmów na BD, DVD i kablówki. Ostatnio Netflix a wszystko w dość równych proporcjach. Nie ma problemu bym na nowy sprzęt wydał do 8tys., nie ma też problemu bym kolejny TV kupił za 3-4 lata.
Wiele poczytałem, sporo informacji wchłonąłem, jedyne co mnie nurtuje to właśnie rozdzielczość fullHD czy 4K. Za pierwszym przemawia moja dość duża baza filmów na DVD i BD, telewizja, w której jeszcze sporo wody upłynie do 4K oraz aktualne możliwości i baza gier na aktualnych konsolach (nim scorpio pokaże pazur lub pojawi się "PS5"). A za za drugim? Przyszłość, kilka gier na PROsiaku i kilka filmów na Netflixie. Summa summarum - materiałów FHD aktualnie w cholerę, w 4K, dla mnie, prawie nic. A upscaling mnie mocno zniechęca.
Nadmienię tylko, że już na aktualnym TV nie jestem w stanie obejrzeć kanałów "nieHD", DVD to tak średnio. Nawet 720p czy 900p wyświetlane na FHD nie za bardzo mi się podoba więc 1080 na 4k chyba może mnie brzydko zaskoczyć.
Na dziś wydaje się, że nie ma się co zastanawiać i brać FHD, tyle, że w 65" to dla mnie chyba tylko "stary" Sony W855c się nadaje. W 4K kilka modeli sobie znajdę z 2016 czy chwilę poczekam na tegoroczne. Tylko czy jest sens oglądać materiał sztucznie podnoszony do 4K? Co myślicie - cofnąc się w czasie i brać FHD, póki jeszcze jest co do wyrwania w tym rozmiarze, czy nie bawić się i iść w 4K?
Chętnie poznam wasze opinie a za wszelkie sugestie i przemyślenia z góry dziękuję.