W pewnym wieku, zaczyna się przedkładać komfort i wygodę ponad wygląd.
Bokserki z pampersikiem zakładasz pod zwykłe (ja osobiście lubię moro, bo są luźne) szorty czy spodnie. Wyglądasz normalnie a cztery literki mają wygodnie. Pociągniesz kilka dłuższych tras, to docenisz
Rękawiczki zwykłe, od środka dłoni z jakimiś wzmocnieniami, dają lepszy chwyt i ewentualnie jak przyszorujesz łapkami po żwirze czy betonie to się nie porwą.
Liczniczek raczej przewodowy. Nie trzeba się bać żadnych zakłóceń, a baterię wymienisz raz na 3-4 lata. W bezprzewodowym trafiają się dość często (raz na pół roku) przykre niespodzianki - bierzesz rower, a licznik nic nie pokazuje. Bateria. Oczywiście akurat taka mało typowa. Potem masz już zapas kilku sztuk w szufladzie. Zwykły prosty licznik załatwia sprawę - prędkość, dystans, czasy przejazdów.
GPS masz w telefonie. I jakąś apkę jako zapis trasy - nawet zwykłe popularne Endomondo.
Ile razy sprawdzisz trasę ? Raz czy dwa w trakcie wycieczki, jeśli akurat trafisz jakiś trudniejszy fragment.
Od biedy, możesz mieć gps-a w zegarku, ale na słońcu opala Ci się ręka z paskiem
Pomyśl nad spd - to inna bajka, jak sztywniak i full. Większość znajomych jeździ w spd i nie wyobraża sobie inaczej.
Z dodatków to jeszcze camelback (picie jest ważne na dłuższych trasach).
Okularki (słońce i komary potrafią dać popalić).
No i kask, jeśli jeździsz trochę agresywniej (a mając fajnego fula, trudno wozić się po trotuarze pięć na godzinę
)
Bokserki z pampersikiem zakładasz pod zwykłe (ja osobiście lubię moro, bo są luźne) szorty czy spodnie. Wyglądasz normalnie a cztery literki mają wygodnie. Pociągniesz kilka dłuższych tras, to docenisz
Rękawiczki zwykłe, od środka dłoni z jakimiś wzmocnieniami, dają lepszy chwyt i ewentualnie jak przyszorujesz łapkami po żwirze czy betonie to się nie porwą.
Liczniczek raczej przewodowy. Nie trzeba się bać żadnych zakłóceń, a baterię wymienisz raz na 3-4 lata. W bezprzewodowym trafiają się dość często (raz na pół roku) przykre niespodzianki - bierzesz rower, a licznik nic nie pokazuje. Bateria. Oczywiście akurat taka mało typowa. Potem masz już zapas kilku sztuk w szufladzie. Zwykły prosty licznik załatwia sprawę - prędkość, dystans, czasy przejazdów.
GPS masz w telefonie. I jakąś apkę jako zapis trasy - nawet zwykłe popularne Endomondo.
Ile razy sprawdzisz trasę ? Raz czy dwa w trakcie wycieczki, jeśli akurat trafisz jakiś trudniejszy fragment.
Od biedy, możesz mieć gps-a w zegarku, ale na słońcu opala Ci się ręka z paskiem
Pomyśl nad spd - to inna bajka, jak sztywniak i full. Większość znajomych jeździ w spd i nie wyobraża sobie inaczej.
Z dodatków to jeszcze camelback (picie jest ważne na dłuższych trasach).
Okularki (słońce i komary potrafią dać popalić).
No i kask, jeśli jeździsz trochę agresywniej (a mając fajnego fula, trudno wozić się po trotuarze pięć na godzinę