Na wstępie chciałbym podziękować kolegom: gorylla, slimak, Tomaszz za ich rzeczowe posty oraz wszystkim innym, którzy dzięki swoim wypowiedziom przyczynili się do tego, iż kupiłem właśnie Panasia 42S10E.
O samym telewizorze napisano już wszystko więc nie będę się zbytnio rozwodził. Obraz jak dla mnie idealny, Blu-Ray wymiata, nawet analogowa kablówka wygląda OK, dużo lepiej niż się spodziewałem. Nastawiony byłem na to, że będę musiał biec od razu po N-kę, a tu taka pozytywna niespodzianka
Wcześniej miałem niczego sobie CRT 29 cali - Thomson Scenium 100Hz i obraz jest porównywalny. Tak jak kolega wyżej napisał, nie ma co się sugerować obrazem w sklepie, gdyż w domu wszystko dużo lepiej wygląda. Na podstawie tego co widziałem niejednokrotnie w sklepie nigdy nie mógłbym tego Panasia kupić, tak tragiczny obraz był za każdym razem wyświetlany.
Syczenie jest obecne, aczkolwiek da się z tym żyć. Zjawisko to można złagodzić odsuwając TV dalej od ściany.
Chciałbym poruszyć temat kabli HDMI. Czytając to forum stwierdziłem, że kupię coś na szybko na miejscu w sklepie komputerowym, bo i tak nie będzie różnicy a zależało mi żeby połączyć TV z lapkiem w celu obejrzenia Blu-Ray'a. No i kupiłem najtańszy nota bene nie aż taki tani, bo 2m za 20zł. Miał pozłacane końcówki i filtry, wyglądał nawet solidnie. Po podłączeniu laptopa okazało się, że na 50 i 60Hz pojawiały się poziome kolorowe paski ciągnące się przez całą szerokość ekranu. Na 24Hz tego zjawiska nie było. Po kupieniu niewiele droższego Prolinka z serii Classic na allegro (34 zł za 1,5m), paski na 50 i 60Hz zniknęły.
Wniosek jest taki, że kupując no name'a można trafić na badziewie i będą widoczne zakłócenia, lepiej dołożyć te kilka złotych (bez przesadzania też w drugą stronę) i kupić markowy produkt, chyba że ktoś lubi rosyjska ruletkę