Zostawiłem sobie na deser ostatni odcinek Saula, wiem, że już niektórzy zaliczyli, ale jakoś szkoda mi było machnąć od razu.
Pamiętam początki, nikt nie wiedział co z tego wyjdzie, w którym kierunku pójdzie i czy mówiąc wprost - nie spieprzą tego. Chociaż nie powiem, mnie urzekło od samego początku.
Wiem, że nie każdy trawi to żółwie tempo, szukając zupełnie innej rozrywki, ale dla mnie, na tle tych wszystkich oczojebnych, wtórnych, kolorowych gniotów, które już zaczynają mi wychodzić bokiem, to prawdziwe ukojenie.
Już sama historia i wprowadzenie z bratem (Chuckiem McGill) zapowiadało świetny serial i zupełnie inne podejście, spokojne, klimatyczne, bez zbędnych fajerwerków, a tu proszę, piąty sezon już pękł. Gdzie, kiedy, nie wiem.
W zasadzie każda z postaci, to osobny temat. Kim, Nacho, Mike, Gus, Lalo... każda jedna wyjątkowo dobrze rozpisana i niepowtarzalna.
Bo kim zastąpić taką Kim? ; ) Specyficzna.
Świetna też zagrywka w obsadzeniu roli kumpla Tony Montanty, czyli Manolo z Scarface ; )
Ostatnie odcinki (zresztą cały 5 sezon), to już prawdziwe mistrzostwo, a końcówka? Kto oglądał, ten wie ; )
Na IMDB odcinek "Bagman", czyli przedostatni 5 serii, znalazł w top 25 wszech czasów. Teraz już chyba spadło.
https://www.forbes.com/sites/paulta...here-with-breaking-bad-classics/#397da8a93b86
Oglądnąłem wiele seriali w ostatnich 2-3 latach, były gnioty i te bardzo dobre, ale żadnego z nich obecnie sobie nie przypominam, ot obejrzeć - zapomnieć, a coś czuję, że taki Saul zostanie w pamięci na długie lata.
No nic, znowu rok, dwa (?) czekania. Szkoda.