"Jak zostałem gangsterem - historia prawdziwa" - zaliczone.
Dawno, żaden (Polski) film mnie tak nie zaskoczył.
Z jednej strony, chciałbym napisać, że to jeden z najlepszych Polskich (podkreślam Polskich) filmów gangsterskich jakie widziałem, z drugiej, mam świadomość, że dla wielu 20-30 latków, lub ludzi kompletnie oderwanych od patologi która miała miejsce w latach 90-tych, będzie to (lub może być), "ot" następną historią jakich pełno. Zresztą obejrzałem jakąś "recenzje" w której dziunia (na oko 25 lat) jasno stwierdziła, że nie wie ile tam jest prawdy i nie wie nic o mafii i jak ja rozumiem, te swoje recenzje kieruje do ameb z bananowych osiedli. Czyli dla mnie nic nie warte.
Ja uważam inaczej. Oczywiście, mogą być jakieś porównania w kategoriach "klasy filmu" przypadkowych osób do (np.) "Bożego Ciała" i innych "zacnych" pozycji, które owszem, są dobre, lub nawet dla niektórych wybitne jak na Polskie możliwości twórcze, ale mnie osobiście tematycznie kompletnie nie interesują. To tak na marginesie, aby była jasność skąd mój entuzjazm i dlaczego nie każdy musi się z nim zgadzać.
Po pierwsze, dostaliśmy w końcu po latach godną pozycją traktującą o gangsterze.
Po drugie, rola Kowalczyka wybitna. Nawet Frycz którego uwielbiam i skrada wszędzie każdą scene (przykład Ślepnąć od świateł), tutaj był jedynie tłem dla Kowalczyka. Włosok podobnie.
Po trzecie, film nie jest przerysowany żenadą i absurdami, rodem z rynsztoka spod znaku Vegi.
Zresztą i tak nie ma żadnej konkurencji, więc trudno do czegokolwiek nawet porównywać.
Po czwarte, to nie Włochy, Anglia czy Meksyk, a nasze rodzime podwórko.
Kluczowe i bezcenne. Stąd ten wpis, w przeciwnym wypadku, zakończyłbym na jednym zdaniu.
Kawulski ewidentnie czuje klimat, zresztą można to już wyczuć w jego wywiadach.
Po cichu liczyłem, że to co słysze w wypowiedziach, przełoży się na ekran podczas seansu. Nie pomyliłem się.
Zdystansowany, spokojny, bez tej tandety jaką prezentuje Vega. Lambo, koszulki Pleina, wielkie loga, pokaż się wystaw się. Żenada.
Vega po seansie powienien zapaść sie pod ziemię i jako twórca pogrążyć się emocjonalnie, chociaż śmiem twierdzić, że to co tworzy, jest kwestią osobowości, a nie wyrafinowania biznesowego. Podobnie jak większość discpolowców, większość z nich myśli, że tworzą dobrą muzykę. Ok, każdy ma swój świat.
Dla mnie to taki Martyniuk w kolorowej marynarce, porywa miliony (finansowo też), ale co to jest każdy widzi.
Uważam, że zrobił wielki chlew w Polskiej kinematografii i przy okazji zaniżył poziom społeczeństwa, a Kawulski wszedł na jego terytorium i strzelił mu w pysk. Licze, że to początek nowego i w końcu ten gatunek zacznie się odradzać na przyzwoitym poziomie.
Młodych aktorów mamy świetnych, a to już duży plus.
Dla typowego widza któremu wsio ryba tematyka, czyli takiego z doskoku, myślę, że obiektywnie będzie 7/10 (montaż, muzyka, aktorstwo, historia).
Dla mnie 9/10