Widzę ze screnów, że byłeś we Francji w miejscach gdzie i ja jeździłem w 2007 roku. Nie było mi dane jedynie lecieć śmigłowcem na Les 2 Alpes, a jedynie autokarem z Alpe D'Huez do Les 2 Alpes. Super trasy i super widoki. Niezapomniane wrażenie robi przejazd najdłuższą trasą w Europie Serene z Pic Blanca. Napisz jak sprawowała się twoja nowa kamera Sony (25 razy zoom optyczny).
Pozdrawiam.
Wspomniałeś o przelocie helikopterem. Dla nas to byla konieczność i muszę przyznać, że wyjątkowo atrakcyjna, a także przystępna cenowo. Owszem chcieliśmy też jechać autobusem, ale te dwa kursy (które są w ciągu tygodnia) już w poniedziałek były całkowicie wykupione. Przy okazji zaoszczędziliśmy ponad dwie godziny czasu, a widoki towarzyszące przelotowi są urzekające.
O kamerze i oprogramowaniu trochę szerzej opiszę, bo to powinno zainteresować także innych.
Chociaż wątek nie dotyczy kamer jako takich, to przecież sposób rejstracji przez kamery materiału filmowego, bezpośrednio rzutuje na tworzenie menu. Pod tym względem sposób zapisu w kamerach Sony uległ zasadniczym zmianom i to zdecydowanie na lepsze. Fakt, że obecnie kamery Sony mogą zapisywać na kartach SDHC było już entuzjastycznie przyjęte zaraz po opublikowaniu pierwszych danych o nowych modelach. Dla nas jest jednak bardzo ważne i to, że kamery te zapisują teraz filmy w strukturze AVCHD, którą bezpośrednio można wczytać do multiAVCHD. To tak jakby Sony chciało dopasować swoje produkty do multiAVCHD. Jest tu pewien paradoks. Kiedyś Sony (choć twórca AVCHD) w swoich kamerach stosował dość dziwny system zapisu filmów HD (obok plików .m2ts zapisywane są pliki informacyjne .mood) i stworzone zostało odpowiednie oprogramowanie do importu i edycji takich zapisów (PMB). Gdy weszły do powszechnego użycia w kamerach karty SDHC, Sony zostało jakby zmuszone przez rynek do respektowania swego standardu AVCHD także w kamerach. Ale teraz koncepcja PMB gryzła się ze strukturą zapisaną na kartach. Problem rozwiązano w ten sposób, że w trakcie importu materiału z kamery, program PMB zmienia mu format z AVCHD na ten stary i taki zapisuje na dysku.Tak więc jądro programu PMB nadal może w sposób nie zmieniony funkcjonować. W najnowszej odsłonie PMB (version 5.0.02......) zmieniono tylko trochę sam interfejs (od strony graficznej został zubożony), ale możliwości programu są teraz naprawdę duże. Mnie najbardziej cieszy opcja eksportu materiału po edycji (przycięciach). Do eksportowania można sobie wybrać dowolne pliki i zapisać je na karcie pamięci podłączonej przez USB. I to jak zapisać! Program je zapisuje w formacie AVCHD!!! Mało tego, jeżeli na karcie mamy już strukturę AVCHD, to program dopisuje eksportowane pliki do istniejącej struktury wraz z niezbędnymi uzupełniami. Oznacza to także, iż tworzy dodatkową playlistę dla dodawanych plików filmowych. W ten sposób wreszcie mamy pełną swobodę organizowania sobie playlist czyli tytułów dla multiAVCHD. Te zagadnienia dopiero dzisiaj odkryłem i nie mogłem nie zauważyć, że to co robi w czasie eksportu PMB, jest dokładnie zbieżne z tym co postuluję dla multiAVCHD.
Ten eksport to nic innego jak dołożenie tytułu do istniejącej struktury bez jej naruszania. Oczywiście mam świadomość, że w multiAVCHD jest trudniejsza sytuacja, bo mamy menu i nawigację.
Teraz format zapisu w kamerach Sony jest jakby identyczny z tym tworzonym przez kamery Panasonic, ale program HD Writer rozpoznaje, że to produkt obcy i blokuje import. Blokadę importu materiału filmowego z kart zapisanych w kamerze Sony udaje mi się obejść, jeżeli playlista obejmuje mniej niż 100 plików .m2ts. Większa ilość plików jest nie do przeskoczenia i wymaga dzielenia playlisty. Wobec nowych możliwości PMB, HD Writer nie jest już czymś wyjątkowym.
Tak na dobrą sprawę, to mając multiAVCHD można się obejść bez jakiegokolwiek programu edycyjnego. Eliminację wadliwych ujęć filmowych i odpowiednich przycięć, można wykonać w samej kamerze i następnie wprost z karty SDHC wczytać strukturę AVCHD do multiAVCHD. Trochę dziwne wydaje się, że Sony nadal tradycyjnie wszystkie ujęcia filmowe przypisuje do jednej playlisty. Czyli nie ma tu ograniczeń do 99 ujęć filmowych i otwierania nowej playlist dla ujęć z każdego dnia (jak w kamerach Panasonic). Ma to pewne zalety, bo każdy nasz tytuł tworzony w multiAVCHD obejmuje cały materiał jednej karty SDHC. W takiej sytuacji opracowywanie menu dla struktur AVCHD poprzez multiAVCHD staje się naprawdę proste. Każdy tytuł może mieć nawet do 32 GB i o nic nie musimy się martwić. Nie trzeba dokonywać żadnych łączeń plików, ani dbać o ich wielkość. Znika też problem asynchronizacji A/V i w strukturze mamy ciągle źródłowe pliki filmowe, z których w drodze selekcji w każdej chwili możemy robić jakieś mniejsze struktury, przeznaczone dla określonego odbiorcy (znajomego z nart, cioci, babci.. itp).
Jeżeli chodzi o jakość nagrań z nowych kamer Sony, to już nie wystarczy uważać, że nastąpił postęp technologiczny. Tu można mówić o przełomie technologicznym. Automatyka jest tak precyzyjne, że nawet nam do głowy nie przychodzi, aby coś ustawiać manualnie. Nawet w bardzo silnym słońcu padającym prostopadle na ośnieżony stok, wszystkie szczegóły i tonacje cieni są pieknie odwzorowane na filmie. To wypalanie szczegółów w kamerze Panasonic, które mnie do rozpaczy przyprawiało, jest teraz jak zły sen. Obraz jest bardzo naturalny i poprostu piękny. Filmowałem w grocie wykutej wewnątrz największego w Europie lodowca udostępnionego narciarzom , gdzie jest bajkowy świat najprzeróżniejszych stworzeń wyrzeźbionych w lodzie, łącznie z gigantycznymi dinozaurami. Wszytko delikatnie podswietlone słabym światłem o zróżnicowanych barwach i kamera Sony potrafiła zarejstrować nie tylko każdy szczegół, ale i klimat całej ekspzycji - tę delikatną grę światłocieni i kolorów. Nawet w bardzo ciemnym pomieszczeniu, gdzie wydawało się, iż nie ma sensu filmować, uzyskuje się ładne ujęcia bez pikselozy. Tak było np. w niezwykłej kolejce DOME EXPRESS, która tunelem dowozi narciarzy i turystów do wnętrza lodowca, skąd gigantycznymi windami mogą się wydostawać na jego powierzchnię. Jest to bajkowy świat, w którym niezliczona ilość majestatycznych szczytów lodowych jest jakby na wyciągniecie ręki. Urzekająca, dokólna panorama czterotysięczników (lub prawie) z majestatycznym Mont Blanc, La Meije czy Les Ecrins na czele. Ta moja nowa kamera jest bardzo mała, wygląda jak zabawka. Ale to nie jest zabawka. Gdy wraz z dziesiątkami innych szaleńców jedzie się z dużą prędkością po lodowcu za ryczącym ratrakiem, który spod gąsienic wyrzuca tumany śniegu, a człowiek kurczowo musi się trzymać liny, to małe rozmiary kamery są błogosławieństwem. Jednym ruchem ręki można ją wyjąć z kieszeni, uruchomić i filmować tę niezwykłą scenerię. To samo dotyczy zjazdów. Człowiek chce jednym susem (bez zatrzymywania się) zjechać osławioną czarną, 16 km trasą sarenne z Pic Blanc, ale i chciałby fragmenty tego zjazdu filmować. I tutaj możliwość szybkiego wyciągnięcia jedną ręką kamery z kieszeni, uruchomienia jej, a po pewnym czasie ponownego schowania-jest błogosławieństwem.
O wysokiej czułości kamery już wspomniałem przy okazji testów dla nocnego Krakowa. Ta cecha dostarczyła mi pięknych ujęć filmowych w odwiedzanych ośrodkach narciarskich, które w nocy tętnią życiem i są pięknie iluminowane - wszędzie zachowano jeszcze oświetlenia z okresu świątecznego.
Jedyny mankament, który na nasłonecznionych stokach jest więcej niż dokuczliwy, to brak wizjera. Na bocznym monitorku naprawdę niewiele widać i trudno rozróżnić co jest obrazem odbijanym, a co wyświetlanym.