Witam,
Jakiś czas temu na prośbę kolegi dokonałem kilku krótkich, i subiektywnych opisów doznań, dotyczących koncertów wydanych na płytach Blu-Ray, które miałem okazję obejrzeć. Być może komuś pomogę w wyborze koncertu (koncerty w zdecydowanej większości dotyczą muzyki popularnej dla mas). W opisach skupiam się bardziej na wrażeniach ogólnych z koncertu, na tzw. show. Pomijam kwestie techniczne, jak jakość obrazu czy dźwięku. Wszystkie koncerty oglądałem na wielkim 200. calowym ekranie, dlatego też, niektóre doznania mogą być trochę podkolorowane
Justin Timberlake – Live form Madison Square Garden: mój pierwszy koncert na blu-ray, dlatego może darzę go większym sentymentem. Ale swoja drogą naprawdę niezłe show. Poza tym gość umie ruszać się na scenie (a la Michael Jackson), i daje czadu. Po prostu fajny koncert.
Destiny’s Child – Live from Atlanta: mój drugi koncert na blu-ray, w trakcie oglądania którego, szczęka opadała mi do samej ziemi. To trzeba zobaczyć. POLECAM!!
Santana – Hymns for Peace – Live at Montreux: zawód na całej linii. Nawet nie dotrwałem do kolejnych utworów. Do dzisiaj nie obejrzałem tego koncertu w całości – to nie moja wrażliwość. Nie wiem czemu, ale cały czas miałem wrażenie, że te afro-amerykańskie śpiewaczki potwornie fałszują – dlatego nie dałem rady. Jednak płyta została w kolekcji na półce. Może za 10-20 lat obejrzę. Może kiedyś docenię.
Celine Dion – A New Day – Live In Las Vegas: Tutaj ponownie zbierałem szczękę z podłogi, ale nie od razu. Ogólnie koncert jest niesamowity ze względu na skalę przedsięwzięcia. Celine kiedyś podpisała kontrakt na wykonanie co tydzień koncertu w Las Vegas przez chyba 70 tygodni. Celine Dion to nie Beyonce. Ona nie rusza się na scenie tak jak Beyonce. Za to ma równie piękny głos, i jedyne co łączy te piosenkarki to to, że naprawdę potrafią dobrze śpiewać. Uwagę przykuwają przepiękne scenerie i ogromny ekran – to jest naprawdę potęga.
Beyonce – The Beyonce Experience Live: Kolejny koncert Beyonce. Kupiłem go po tym, jak zostałem zauroczony wielkim show Beyonce na koncercie z Destiny’s Child – Live from Atlanta. Nie zawiodłem się ani trochę. Obecnie uważam, że jest to jeden z najbardziej czaderskich koncertów jakie widziałem (poza jednym wyjątkiem, ale o tym na koniec). Oczywiście polecam.
Rihanna – Good Girl Gone Bad: Rihanna to generalnie może i ładna “laska” i ma kilka fajnych piosenek, ale niestety nie potrafi robić show na koncercie. Jak dla mnie wszystko zbyt sztuczne, brak naturalności, swobody.
Mariach Carey – The Adventures of Mimi: Mariach dla mnie to weteranka, coś jak Michael Jackson. Potrafi pięknie śpiewać, i być może nie robi tak wielkiego show jak Beyonce, jednak jeśli chodzi o Mariach, to wystarczy że wyjdzie na scenę i po prostu zaśpiewa – publiczność będzie szalała na 100%. Koncert podobał mi się ze względu na sentyment – pamiętam jej początki i jej wielkie hiciory kiedy miałem może z 15 lat.
Shakira – Oral Fixation Tour: Ten koncert kupiłem mając mieszane uczucia czy to dobry wybór. Nie znałem wcześniej zbyt dobrze twórczości tej artystki, i nie wiedziałem, czego się spodziewać. Owszem, ona ma kilka popowych piosenek bardzo znanych, ale tak naprawdę pop to nie jej styl – bardziej rock. Na szczęście zostałem pozytywnie zaskoczony. Shakira potrafi robić show prawie tak jak Beyonce, jednak mam świadomość, że nie każdemu może się ten koncert spodobać.
Beyonce – I am… Yours: To mój trzeci koncert z Beyonce. Czekałem na wydanie tej płytki chyba z dwa miesiące (nie mogłem się doczekać). To jest nieco bardziej kameralny koncert Beyonce (jeśli można tak to określić). Mimo to, Beyonce daje czadu maksymalnie. Tutaj widać, że to nie wielki ekran na scenie, ani pirotechnika czy lasery tworzą wielkie show. Show tworzy Beyonce ze swoimi tancerkami.
Kylie Minogue – Kylie X 2008 – Live at the O2: Znowu powracają sentymenty z czasów dzieciństwa i młodości. Jej twórczość znam od jakiegoś 1988 roku. Pomijając sentymenty, to jest także opad szczęki. Jeśli podobał się Wam ekran na koncercie George Michael, to ten ekran także się spodoba. Dodatkową atrakcją jest różnorodność scenerii, Kylie często zmienia kostiumy, itd. No i oprócz tego, że potrafi całkiem dobrze śpiewać, to dobrze rusza się na scenie. Polecam.
George Michael – Live In London: Ja osobiście byłem bardzo zawiedziony (Najsłabszy koncert po Santanie – oczywiście mówię tylko o doznaniach oglądając koncert z płyty). Na żywo pewnie mógłbym się jakoś wczuć w klimaty i byłbym pod wrażeniem – chociażby tego wielkiego ekranu. Ogólnie, ten człowiek niepotrzebnie na siłę demonstruje swoją odmienność seksualną. Czasem można poczuć niesmak.
Madonna: Sticky & Sweet Tour: Madonna to kolejna weteranka, która dobrze się trzyma, i nie są dla niej problemem sceniczne wygibasy. Koncert jak najbardziej okay. Dodatkowo, producenci koncertu na płycie, pokusili sie o dodanie magicznych efektów specjalnych, których nie było oryginalnie na koncercie na żywo. Efekty są tak wplecione w obraz, że momentami wydawać się może, że wszystko działo się naprawdę na żywo podczas koncertu. Całość robi wrażenie.
Beyoncé: I Am... World Tour: Sony chyba wie, że koncerty z Beyonce sprzedają się jak ciepłe bułeczki. Natrafiłem na płytkę przez przypadek. Z wielką radością oglądałem kolejny koncert Beyonce. Tak naprawdę jest to zlepek materiałów z całej trasy koncertowej Beyonce – wszystko to, co najlepsze. Nie można się zawieść. Tak powinny wyglądać koncerty. Coraz bardziej przekonuje się, że Beyonce jest jak Michael Jackson – niezła z niej akrobatka, i zrobi wszystko dla widzów, aby dać im rozrywkę na najwyższym poziomie.
Leona Lewis: The Labyrinth Tour - Live from the O2: Tę piosenkarkę znałem wcześniej z jednej płyty CD. Muzyka dla mas – pop w ładnym wykonaniu. Jeśli chodzi o koncert to do końca nie wiedziałem, czego się spodziewać. Początek koncertu bardzo fajny, tajemniczy i trzymający w napięciu. Byłem wtedy gotowy na coś ekstra. Niestety zawiodłem się. Koncert jest podobny do koncertu Rihanny. Wszystko ładnie wygląda, ale nie potrafi robić show na scenie. Wyraźnie widać, że Leona Lewis nie miała zbyt wiele do powiedzenia podczas produkcji tego show. A producenci chcieli zrobić z niej Lady Gagę na siłę. Leona Lewis ginęła w tych wszystkich efektach specjalnych.
Michael Jackson’s This is it: Na tą płytkę też czekałem parę miesięcy, choć film/koncert widziałem w IMAX. To trzeba podkreślić: Michael Jackson był największym showmanem na naszej planecie we współczesnym świecie (oczywiście mówię tutaj o show dla szerokiego grona). Gość zawsze daje z siebie wszystko, robi wszystko perfekcyjnie, chce, aby wszystko zostało wykonane idealnie, tak jak on to kiedyś skomponował, zaaranżował, itd. Jego koncerty zawsze były największymi pokazami w historii muzyki i show biznesu. Z pewnością tak byłoby i teraz, gdyby nie umarł. Beyonce przy Michaelu Jacksonie jednak nie daje rady, nawet mimo to, że ona jest od niego dużo, dużo młodsza. To trzeba po prostu zobaczyć. Na uwagę zasługują obszerne materiały dodatkowe. To praktycznie tak jakby druga cześć filmu (dostępne tylko na płycie blu-ray – brak wszystkich dodatków na DVD). Nawet jeśli widziało się film w kinie, to warto kupić płytkę dla materiałów dodatkowych, o ile chce się poznać to, kim był ten geniusz, oraz poznać dokładniej to, jak miały wyglądać najnowsze koncerty Michaela Jacksona. W dodatkach można zobaczyć po raz pierwszy kostiumy, w jakich miał wystąpić Michael Jackson – po prostu obłęd!!! Po obejrzeniu tego wszystkiego, naprawdę wiele bym dał, aby być na takim koncercie. Nikt wcześniej nie zrobił takiego koncertu. Nikt już czegoś takiego nie zrobi.
To tyle, jeśli chodzi o moje koncerty. Słyszałem też dobre opinie o którymś z koncertów Eltona Johna, ale boję się rozczarowania podobnego do George Michael.
Pozdrawiam,
RadekP