Zacznę od tego, że nie jestem fanem słuchawek. W domu puszczam muzyczkę z kolumn i leci, ale słuchawki w domu mnie nie kręcą. Zdarza mi się jednak podróżować tu i ówdzie i wtedy dostrzegam brak słuchawek. Owszem przeszedłem już przez etap kilkunastu dokanałówek w klasie 100-300 zł, ale to nie to samo. Szukałem więc słuchawek wyłącznie Bluetooth świadomie rezygnując z lepszej jakości dźwięku vs kabel. Na celownik poszły tylko słuchawki nauszne z pełną muszlą. Priorytet to wygoda.
Jakiś czas temu pobawiłem się kilkoma modelami AKG K935, K845, JBL Everest Elite 700, SONY XB950, Sennheiser HD4.50 i inne, w przedziale 500-1000 zł, ale alb dźwięk był raczej karykaturalny, albo były one bardzo niewygodne. Nic nie zwróciło mojej szczególnej uwagi.
Kiedyś przez przypadek w markecie założyłem na głowę Bose Quiet Comfort 35 i stwierdziłem, że warto zgłębić temat słuchawek z aktywną redukcją szumu. Faktycznie zakładasz na głowę i słyszysz tylko ciszę. Bajka. Niestety cena zabija. Wszystkie poniższe to około 1500 zł.
Przesłuchałem więc kilka modeli na kilku „FLACach” łącząc Samsunga Galaxy S7 Edge. Skupiłem się na wygodzie, dokładności redukcji zbędnych odgłosów otoczenia, łatwości obsługi oraz oczywiście jakości audio. Zainstalowałem nawet w telefonie wszystkie dedykowane firmowe aplikacje ułatwiające sterowanie lub nieco rozszerzające funkcjonalność konkretnych słuchawek. Wkurzające jest to, ze każda z tych appek wymaga włączenia lokalizacji…
- Bose QC 35 – Wygoda wzorowa 10/10. To jedyne słuchawki, których nie czułem na głowie. Dosłownie jak Pan Hilary można o nich zapomnieć. Tłumienie odgłosów otoczenia 10/10, sterowanie poprzez zwykłe przyciski umieszczone na obudowie, dość ograniczona właściwie tylko głośność i pauza. Owszem jest środkowy przycisk wielofunkcyjny, ale trzeba pamiętać ilość wciśnięć by wykonać określoną funkcję, np. kliknij 3x i trzymaj raz by cofnąć, itp. Kto by to spamiętał (…?...). Dźwięk czysty, klarowny, nienachalny, przyjemny, uśmiech na gębie. Łyżka dziegciu - największą wadą Bose jest brak aptX, co dziwi w obecnych czasach.
- Sony MDR-1000X- zupełnie inna konstrukcja. Też bardzo wygodne, tez bardzo dobra redukcja szumów, ale w porównaniu do Bose zarówno za wygodę jak i redukcję szumów otoczenia daję 9.5/10. Dźwiękowo nawet ciekawsze, ciut bardziej dynamiczne, ale podobny charakter. Sterowanie jednak całkowicie dotykowe. Obawiałem się tego, ale nie było czego. Działa dokładnie, bez zająknięcia dodatkowo ma wiele ciekawych funkcji przydających się w podróży. Np. gdy ktoś coś mówi, wystarczy, że przykładasz dłoń do muszli – wtedy przepuszcza głos. Fajnie to działa. Dodatkowo sterowanie głosowe.
- Sennheiser PXC 550 – Wygodne, nie cisną, ale jednak już czujesz je na głowie. Dałbym 8/10. Sterowanie utworami wyłącznie dotykowe i u mnie działało kiepsko, mało precyzyjnie. Nie trafiałem w konkretne obszary lub robiłem coś nie tak. Okazało się, że tak jak w Bose, dużo odbywa się kilkukrotnym dotknięciem, by otrzymać reakcję, ze tym ,że tu jest dotykowo. Nie przypadło mi to zbytnio do gustu, mało intuicyjne. Redukcja hałasu na pierwszym poziomie raczej kiepska, ale na drugim poziomie już dobra, 9/10. Dźwiękowo jednak najciekawsze – soczysty, ale niedominujący bas, klarowna góra, ale niemęcząca, zdecydowana dynamika. Niestety obsługa nie przypadła mi do gustu. Jeśli ktoś coś mówi, to musisz zdjąć słuchawki na szyję – wtedy automatycznie pałzują. Jakoś nie wyobrażam sobie ściągać słuchawki za każdym razem gdy stewardesa chce coś powiedzieć. Ciekawostką jest włączanie i wyłączanie słuchawek. Wystarczy przekręcić w odpowiednią pozycję muszle.
- Bowers & Wilkins PX nowość na rynku – jeśli chodzi o wygodę noszenia daleko im do Bose czy Sony. Od razu po założeniu wiedziałem, że to nie to. Ciasne, cisnęły mnie w skronie i cały czas czułem, że mam coś niewygodnego na głowie, tłumienie hałasu też nie jest tak dopracowane jak u konkurencji. Nawet gorzej niż u Sennheisera. Wykonanie jednak najbardziej solidne i eleganckie, ale to za mało. Dużym minusem jest brak pokrowca. Niby jest, ale to jakaś szmatka, podczas gdy u wszystkich opisywanych modeli jest sztywne etui. Sterowanie przyciskowe, jednostopniowa redukcja, przez appkę więcej możliwości, ale są lepsi zawodnicy. Dźwiękowo też mało ciekawie. Włączenie redukcji w moim odczuciu degradowało dźwięk muzyki.
- Niestety nie udało mi się posłuchać Kef Space One (Porsche Design). Nie znalazłem sklepu, gdzie byłby one na stanie. Kiepska dystrybucja… Jednak źródła internetowe nie wypowiadają się zbyt pochlebnie jeśli chodzi o wygodę i redukcję hałasu. Piszą o solidności wykonania i dobrym dźwięku. Funkcjonalność przyciskowa bardzo podobna do Bose. Jednostopniowa redukcja.
Dosłownie kilka dni/tygodni temu wyszły już Bose QC35 II oraz Sony WH-1000 MX2.
- Bose QC35 II – to samo co u poprzednika, dodano jedynie dodatkowy guzik do zmiany poziomu tłumienia hałasu, ale vs poprzedni model można go zmniejszać dostosowując go np. gdy ktoś coś mówi, lub lecą jakieś ważne komunikaty w tle. Nadal brak aptX oraz brak przydatnych (dla mnie) funkcji sterowania.
- Sony WH-1000 MX2 – vs poprzednik różne tryby tłumienia, autokalibracja.
Dlatego moim faworytem są Sony WH-1000 MX2. Niewiele ustępują wygodą i redukcją hałasu Bose, a mają wiele przydających mi się funkcji podczas korzystania ze słuchawek w podróży. Można się wahać między Bose a Sony, ale brak standardu aptX oraz konieczność wyciągania smartfona, do wielu czynności w moim przypadku decyduje o wyborze Sony.