Ja osobiście na projektor choruję od drugiej połowy lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Nie pamiętam dokładnie czy jeszcze za przodującego ustroju, czy w latach przełomu, w Audio-Video czytałem relację z IFA w Berlinie albo z Photokiny w Kolonii... Jakiś (na dzisiejsze standardy badzieeeewny) Sharp albo Sanyo. TO jest gadżet!!! Kino w domu...
Ale przez długi czas to nawet nie było co pomarzyć. Od kilku lat to już można było pomarzyć, w zeszłym roku o mało co nie kupiłem (najtańszego) W500, ale znów inne wydatki. I może dobrze, teraz kosztuje ponad tysiąc mniej...
Może taki sposób nie jest zły? Takie już, już, prawie spełnienie, ale jeszcze nie? Może nowa zabawka też by mi się znudziła po jakimś czasie? Może lepiej gonić króliczka? Chociaż z drugiej strony te 100" to pewnie nieprędko się znudzi...
Filmy (nowe) już tak mnie nie podniecają jak kiedyś, mam wrażenie że poziom produkcji strasznie się obniżył. Ale za to jaka frajda, gdy się obejrzy jakąś naprawdę dobrą nowość! Mam kupę nieobejrzanych płyt, sporo dobrych filmów czeka trochę na ochotę, trochę na czas a na pewno na DUŻY ekran.
Po pierwszym poście paprykarza zaśmiałem się w duchu, takie dictum na tym forum...
Ale po kolejnych przyznaję mu rację. Na co mu to ustrojstwo, skoro nie ma go jak wykorzystać? (matko jedyna, 9m2, nic dziwnego że ta farelka tak hałasuje...
). I jeszcze akademik... A tym bardziej że zabawka się znudziła? Sprzedać jak najprędzej, póki jeszcze tak wiele nie straciła na wartości!
Oczywiście nie zgadzam się z paprykarzem co do ilości cali i technicznych konotacji oglądania filmów. Ja np bez tzw surround to już nie wyobrażam sobie oglądania filmów. I dotyczy to zarówno action łubudu jak i kina obyczajowego. A dodać do tego jeszcze naprawdę duży ekran???
I 9 m2 też by mi pewnie nie przeszkadzało...