Sąsiadów już przerabiałem kilka lat temu jak mieszkałem w bloku i powiedziałem nigdy więcej. Trafiłem najgorzej jak moglem, tylko, ze to ja nie moglem spac i nic obejrzeć, nawet z dość glosnym poziomem, bo za scianą miałem gorzej niz melinę i patologię w jednym. Po prostu miałem zawsze dwie sciezki dźwiękowe.
Baba za sciana prowadzila nocne zycie oraz rozmowy na Skype przez sporawe glosniki w pokoju synalka, który poszedł siedzieć Zaczynała średnio 24:00-3:00, ale bywało i wcześniej. Na nic były prośby, petycje sasiadów, policja przychodziła średnio 2-3 razy na tydzień, synalek z resztą handlowal dragami.
Wiecie kiedy przestawałem ją słyszeć? kiedy wkładałem douszne słuchawki i na nie nauszne, choć jak krzyknęła to też podskakiwałem. Akustyka była fatalna. Kiedy zabawiala się z facetem to miałem niemieckiego pornola, tyle, ze bez obrazu (i dobrze, bo MILFka to z niej nie była

)
Pode mną z kolei bylo mieszkanie wynajmowane i co pare miesięcy zmieniali się studenci niestety - czyli również imprezka za imprezką. Nie życzę nikomu takich sąsiadów.
Była to też oczywiście wina budownictwa. Mieszkalem cale zycie w blokach, zanim przeprowadziłem się do domku miałem z 5 przeprowadzek (wliczając akademiki, itp. i nigdy, nigdy nie miałem problemów z sąsiadami, poza tą jedna zmorą. Owszem ludzie robili imprezy, ale umiarkowanie było to słuchać, akceptowalnie, poza tą jedną cholerą.
Teraz mam błogostan. Jedyną osoba która krzyczy "Scisz to" jest moja żonka kiedy wraca do chałupy. Przy dzieciaku tez głosno oczywiście nie puszczam, ale lubię mieć głośniej film, tak by poczuć się jak w kinie.