Kiedyś się jechało do kina z kobitą przez całe miasto na randkę, a tu biletów już nie było.
Podchodziło się do konika i brało za 2x tyle. Żyło sie dla chwili i kombinowało, jak tu sprawić komuś przyjemność i dobrze spędzić czas. Nikt nie analizował.
Dziś dokładnie jest to samo, czasy się zmieniły, ale schemat ten sam.
Gest się liczy.
Zresztą, co lepsze? Pytać się żony o "pozwolenie" na postawienie głośnika czy amplitunera, bo ta, sobie wymyśliła jakąś wsiocką ikeowską wizję na ścianie, żeby "mamusia" wpadająca na weekend była zadowolona, czy mieć wyluzowaną kobitkę, która jest normalna i bardziej ją interesują pasje faceta, jak meble?
Bez przesady. Ktoś kto robi takie prezenty, ma zajebistą kobitkę i nie chodzi już o kase - bo jak kogoś stać, to są to grosze, a o sam fakt i pomysł. Większość zołz, po kupnie konsoli i to za SWOJE zapracowane pieniądze, by wyszła z siebie i zrobiła reprymendę i analizę, do którego roku się gra, a od którego już nie wypada.
Także z mojej strony, pozdrowienia dla kobitki, bo na pewno spoko babeczka ; )