Lolo.
Rafa działa na każdego, ale w wodzie jest kupa innych fajnych rzeczy, nie wspominając o dobrym towarzystwie, czy możliwości wykrecenia się od rodzinnnego plażowanie na wczasach! Myślałem że będziesz tam dłużej, a zrobienie pierwszej licencji ma chyba największy sens tam gdzie jest kolorowe życie dookoła, bo przyjemnie i najłatwiej złapać bakcyla.
Nie wiem jak to jest z certyfikacja w Egipcie,, ale nie sądzę aby ktoś Ci dał bumage, bez nauczenia podstawowych zasad bezpieczeństwa, posługiwania się sprzętem, czy ćwiczeń praktycznych, pozwalających Ci opanować panikę pod wodą, na wypadek kiedy zaleje Ci maskę, albo zostaniesz bez powietrza.. 7 metrów to jest pikuś, ale jak Ci przyjdzie zrobić awaryjne wynurzenie z 20-30m to już nie ma zmiłuj, musisz wiedziec ocb, żeby sobie nie zrobic krzywdy. To są umiejętności nie do przecenienia. A i nie zaliczysz obciachu, czy rozoranego kolana na kolejnych nurach,, tratując biedne koralowce, bo sam opanujesz buoyancy, a nie będziesz polegał na gościu ciagnacym Cię za fraki. Inna sprawa, że dodatkowe nury,. wliczone w cenę kursu. są warte wydanej kasy. Mnie kurs kosztował 10 lat temu tyle samo i w Europie raczej będzie to standard. Ponoć najtaniej kursy kosztuja w Tajlandii. Kumpel z pracy zrobił jakies 5 lat temu i tak wtedy mówił. Może warto przy następnej wycieczce wziąć sobie te 3-4 dni przeznaczyć na to. Frajda nurkowania jest pierwszorzedna, a to o czym piszesz, to jak bzykanie że starszym bratem za plecami