Dziś patriotycznie, z cyklu - z braku laku, wpadły dwa Polskie filmy na Netflixie:
Nie wiem co mnie skusiło, ale odpaliłem twór pt. "Wieczór kawalerski" (2024)... i o ja jprd, bo to jest jedyna słuszna recenzja.
Normalnie darowałbym sobie jakikolwiek wpis, podobnych gniotów wpadło w ostatnim roku co najmniej naście i szkoda zaśmiecać wątek, ale:
Takiego gniota nie widziałem od lat. Jak można wypuścić na rynek takie barachło? To nie jest słabe, to zwyczajnie uwłacza godności.
"Kac Wawa" przy tym, to Ojciec Chrzesny kinematografii. No ludzie, jaka upadlina. Żeby jeszcze cycki były, ale w roli striptizerek obsadzili jakieś feministyczne lambadziary.
Dramat ; )