Zgadza się, to świetne filmy (dwóch nie widziałem)
Moon, mój ulubiony, ale dla większości nuda, typowe.
Incepcja majstersztyk, wiadomo.
Nie strawiłem do końca Cloud Atlas, ale to chyba przez zmęczenie, kimka poszła gdzieś w połowie i nie było okazji dokończyć.
Co do McGejwera na Marsie, to udało mi się również wczoraj zaliczyć.
Pierwsze wrażenie, 120" w 21:9 to za mało, tu się prosi o dużo większą przekątną, te kilka widoczków jest tego warte.
DSU pięknie zaprezentowało swoje możliwości w scenie wybuchu "pomieszczenia dekompresującego".
Sam seans zaliczam do udanych, bez rozkładania na czynniki pierwsze, bo i po co?
Już po kilkunastu minutach wiadomo z czym mamy do czynienia, to nie Interstellar/Incepcja.
Film niebezpiecznie ociera się o poziom "2012", ale nie, nie przekroczył tej żenującej granicy.
Balansuje gdzieś pomiędzy typowym popcornem, a czymś, co mogłoby być świetną pozycją.
Mimo to, seans bardzo udany. Bez zbędnego malkontenctwa.
Mimo to, mam jedną uwagę. Gdzie są "obcy", inne formy życia?
Nie, nie chodzi tu o wojujące "Predatory", a subtelny kontakt z obcą cywilizacją.
Równie dobrze mogliby wrzucić "Dejmona" pod ziemie i nazwać film "Górnik z potrzasku".
Btw. Soundtrack faktycznie leży. Nie ma tam kompletnie nic co chwyta.
Grawitacja czy Sicario to na pewno nie jest. Szczególnie ten drugi jest dobrym przykładem, jedna mała scenka (na granicy) okraszona kilkusekundowym wejściem, to wzorcowy przykład jak budować klimat. Ciary przechodziły.
Moon, mój ulubiony, ale dla większości nuda, typowe.
Incepcja majstersztyk, wiadomo.
Nie strawiłem do końca Cloud Atlas, ale to chyba przez zmęczenie, kimka poszła gdzieś w połowie i nie było okazji dokończyć.
Co do McGejwera na Marsie, to udało mi się również wczoraj zaliczyć.
Pierwsze wrażenie, 120" w 21:9 to za mało, tu się prosi o dużo większą przekątną, te kilka widoczków jest tego warte.
DSU pięknie zaprezentowało swoje możliwości w scenie wybuchu "pomieszczenia dekompresującego".
Sam seans zaliczam do udanych, bez rozkładania na czynniki pierwsze, bo i po co?
Już po kilkunastu minutach wiadomo z czym mamy do czynienia, to nie Interstellar/Incepcja.
Film niebezpiecznie ociera się o poziom "2012", ale nie, nie przekroczył tej żenującej granicy.
Balansuje gdzieś pomiędzy typowym popcornem, a czymś, co mogłoby być świetną pozycją.
Mimo to, seans bardzo udany. Bez zbędnego malkontenctwa.
Mimo to, mam jedną uwagę. Gdzie są "obcy", inne formy życia?
Nie, nie chodzi tu o wojujące "Predatory", a subtelny kontakt z obcą cywilizacją.
Równie dobrze mogliby wrzucić "Dejmona" pod ziemie i nazwać film "Górnik z potrzasku".
Btw. Soundtrack faktycznie leży. Nie ma tam kompletnie nic co chwyta.
Grawitacja czy Sicario to na pewno nie jest. Szczególnie ten drugi jest dobrym przykładem, jedna mała scenka (na granicy) okraszona kilkusekundowym wejściem, to wzorcowy przykład jak budować klimat. Ciary przechodziły.