Mnie drazni ten komiksowy trend z USA. Chyba zekranizowano już wszystkie możliwe komiksy i to kilkakrotnie, nie licze już ilu było spidermanów, batmanów czy supermanów. Tak samo, nie to żebym nie lubiał, bo lubię, ale jest tego przesyt i czuję niedostatek filmów innych gatunków, wrazenie zrobily na mnie ostatnio filmy np.: "Lot" czy "Gangster". Zdaje sobie sprawę ,że kinematografia ma już trochę lat i ciężko coś nowego wymyslić, ale widać niektórym się udaje.
W latach 80-90 za czasów VHSów też panowała moda na mordobicia, strzelaniny. W co drugim filmie był Van Damme, Seagal, Stalone, Chuck Norris, Schwarzenegger. Dzis odpowiednikiem tego są filmowe komiksy, wszystko na jedno kopyto. To coś w stylu przepis jak zrobić dobry film (z resztą takie przepisy istnieją, również na rynku fonograficznym, dlatego nie bawia mnie pseudo gwiazdeczki jednosezonówki lansowane w RMFie czy TVNie, kiedy to na siłe robi jakiś hit, pakujemy konsumentom od rana do wieczora ten sam kit i wmawiamy ,że to wartościowa muzyka):
głowny watek: ocalenie ziemi, kraju, miasta,
pozostałe wątki; miłość do pięknej kobiety, rozdarcie miedzy zwykłym życiem, a bohaterskim
głowni bohaterowie; ten zły i ten dobry,
do tego: trochę fantasy, dobra muzyka, sredniawa gra aktorska, ale za to często znane twarze i swietny marketing.
i na koniec zawsze wygrywa ten dobry.
Nie wiem jak u Was, ale mnie już dawno takie filmy nie trzymają w napięciu, nie ma elementu zaskoczenia, ale lubie gdy film jest nieprzewidywalny.