Lolek

Nie trzeba sie domyslac. Cooper nie zostawil watpliwosci, skad sie wzial wormhole.
Niestety.. bo niesie to pewne implikacje.
Majac "znajomego w czarnej dziurze", kontrole nad transgalaktycznymi podrozami i nieograniczone zasoby wszechswiata w zasiegu reki, ludzkosc moze zachowywac sie jeszcze bardziej nonszalancko i nieodpowiedzialnie, niz dotychczas. Czy aby o takie wrazenie autorom scenariusza chodzilo?
Film mi sie podobal, ale zakonczenie, wg mnie, dowodzi tego, ze jest to nic wiecej niz kino rozrywkowe, z obligatoryjnym happy endem. Romantyczne rozwazania rezysera, o spelnianiu swych marzen odkrywcy, pioniera, spersonifikowane w postaci Coopera ("...gdyby urodzil sie 40 lat wczesniej, czy 40 lat pozniej.."), niech sobie w buty wsadzi. Nolan majac potencjal do robienia czegos, co pozostawiloby poczucie swierzosci ( wszak kinomaniakowi trudno pozbyc sie wrazenia, ze juz widzial wszystko w kinie i nie ma miejsca na rewolucje, czy odkrycia.) i apetyt na wiecej. Tymczasem pozostaje mu byc marnujacym kwalifikacje i talenty "farmerem", ktorego przeznaczeniem jest uprawiac monokulture aby wykarmic masy. Czy przemysl filmowy od wewnatrz, wyglada jak wnetrze czarnej dziury, z ktorej sila oddzialowania tworcy filmowca jest tak mizerna, ze moze wzbudzic co najwyzej drganie filigranowej wskazowki zegarka, a do wlasciwie zinterpretowac przekazu, potrzeba wyjatkowo skupionej, wrazliwej osoby?
Zaglebianie sie w te metafore, choc z punktu widzenia kinomaniaka, jest ona atrakcyjna, nie wydaje sie miec sensu, albowiem trudno mi jest podejrzewac, aby to ten wlasnie rezyser, w swoim wieku i na aktualnym etapie kariery, chcial w taki wlasnie sposob, skomentowac stan dzisiejszego kina, spoleczenstwa i chylacej sie upadkowi kultury.
Cos w tym jednak jest, ze dobre kino moga dzis robic tylko ludzie mlodzi, albo starzy, ktorzy maja wszystko w .... . Czarna dziura hollywodzkiego przemyslu filmowego wydaje sie dzis wciagac bezpowrotnie kazdy talent. Nie wypuszczajac ze swej czelusci zadnego promyka nadziei