Armanig, to które fragmenty Godzilli Ci się podobały? Wskaż proszę, bo może przegapilem
Wklejałem kiedyś konkretny fragment, przy okazji poszukam i być może zrozumiesz o co mi chodzi.
Battleship i Los Angeles są spójne. Konsekwentne. Jedorodne.
Dodałbym, kolorowe i infantylne. Brakowało jeszcze w obsadzie Biebera, czy kogoś z familii Kardiaszanów. Nie, no bądźmy poważni, odpalam je często co by się pocieszyć przy świetnej jakości audio, ale fabularnie to S/F dla gimbazy i nie, nie silę się tu na ambitne kino, ale zwyczajnie te filmy to takie amerykańskie "disco polo".
Armanig wiedziałem że o Godzilli to napiszesz
Bo to chyba jedyny ostatni film z "gatunku" który nie wieje (aż tak) gimbazą, a przy okazji nie jest żadnym dziełem. Coś, co o wiele łatwiej mi było strawić. Jest stonowany i w miare normalny.
Nie zamierzam tu też bronić tytułu, bo nie ma czego, ale dla mnie to była miła odmiana.
Ja wiem, że jest trend na szybko i kolorowo, typowe odmóżdżacze też są potrzebne, ale ileż można.
Dla mnie te wszystkie Batleshipy, 2012, Pojutrze czy Bitwa LA to jeden worek, Godzilli bym już tam nie wrzucił i dla mnie seans był bardzo ok.