Jako, że zastój w temacie, to dziś dwa koncerty, które łączy ta sama gwiazda - Kylie Minogue.
“Kylie Minogue: Aphrodite Les Folies - Live in London”: English: LPCM 2.0, English: DTS-HD Master Audio 5.1, English: Dolby Digital 5.1
“Kylie Minogue: Kiss Me Once - Live at the SSE Hydro”: English: LPCM 2.0, English: DTS-HD Master Audio 5.1, English: Dolby Digital 5.1
Od strony technicznej mogę powiedzieć, że oba koncerty prezentują się jednakowo. To znaczy nie jest to coś wybitnego, ale jest bardzo dobrze. Oprócz samej Kylie, oba koncerty łączy ze sobą osoba reżysera. Mimo to, oba są zupełnie różne, prezentujące różne wizje reżysera. Ale i z różnym skutkiem. I tu właśnie jest chwila, na porównanie obu koncertów.
Koncert „Aphrodite…”, jak można się domyśleć, to koncert tematyczny, osadzony w klimatach starożytnej Grecji. I właśnie z tego powodu, jak dla mnie, ten koncert jest monotonny, aby nie powiedzieć nudny, gdyż od początku do końca wszystko jest takie samo. Dodatkowo na minus zaliczyłbym sposób realizacji tego koncertu. Właściwie, całe to widowisko przedstawiane jest ujęciami z dużych odległości. Oglądając ten spektakl, odnosi się wrażenie jakby najważniejsza była scena ze swymi dekoracjami. Nie ma zbyt wielu zbliżeń, najazdów kamerą. Króluje ogólny plan. Nawet sama Kylie jest tu mało widoczna.
Natomiast „Kiss…”, to już zupełnie inne doznania. Jak sugeruje tytuł koncertu, ogólnie króluje delikatna erotyka, co z pewnością przypadnie panom do gustu.

Dopiero tutaj Kylie jest właściwie „wyeksponowana”. Wreszcie możemy zobaczyć ją w pełnej krasie i w świetnej formie. A jest na co popatrzeć. I nie chodzi tutaj tylko o nią samą, ale o cały koncert. Urozmaicony, ciekawszy od poprzedniego, po prostu lepszy.
Tak więc, jeśli ktoś byłby zainteresowany koncertem Kylie, to z tych dwóch, zdecydowanie polecam „Kiss Me Once - Live at the SSE Hydro”.