@Admin
Sorry za OT ale odpowiadam:
@ArtS007
Gwarancją tam się nikt nie przejmuje. Jeżeli byle robol, czyściciel basenów np. (jak to pisze mobor) wyciąga z palcem w cytofarings 1000$ tygodniowo a przyzwoity amplituner kosztuje 500$ - to czy on sie przejmuje gwarancją? Owszem, jeżeli jest w okresie 30-dniowym to jedzie do sklepu i tam z pocałwaniem ręki dostaje nowy i jeszcze mu np. dorzucaja odtwarzacz MP3, żeby się nie denerwował.
Normalnie jest tak, że po odcięciu kabla (ważne, żeby amerykańskie dzieci sie nie pozabijały prądem) wystawia sprzęt na "elkę" (nazwa pochodzi od; "alley" - tylna uliczka, przebiegająca za domami od strony backyard, którą jeżdżą śmieciarki) i stamtąd może to zabrać polujący akurat w tamtym rejonie "polak" albo "meksyk". "Portoryk" jest już za dumny. Zasady "gangsta" mu nie pozwalają.
Potem nieszczęsny nabywca rzuca wszystkoznaczące "f.ck... shit happens every f..kin' day" i idzie do sklepu po nowy a najczęściej zamawia z Crutchfirlda albo J&R z dostawą do domu.
Czemu wróciłem? Temat na opowieść przy piwie lub nawet kilku. Siedziałem tam 5 lat a więc zdążyłem poznać nieco. Jak się kiedyś spotkamy...to Ci opowiem

Generalnie "moroństwo" tamtego społeczeństwa jest tak dogłębne, że trochę lepiej rozwinięty człowiek nie może tam funkcjonować.
@mobor
Sprostowanie: Krzycho Krawczyk nie pracował na budowie tylko kładł tak zwane "szingle" (ang: shingels) na dachach (po naszemu: papę w kształcie dachówek klejoną na gorąco na dach ). Jest to najniższa robota jaką można dostać (oprócz "azbestów").

Na budowie pracował (malarstwo pokojowe) inny nasz piewca: Wodecki. Zaś Wojtuś Reszczyński (wczesny Teleexpres) kładł kafelki w łazienkach - i to całkiem równo (sam widziałem).
Ale przecież praca nie hańbi.