Niestety, o hecach wszelakich związanych z reklamacją towaru uszkodzonego w transporcie naczytałem się już tyle, że sprawdzam wszystko dokładnie przy przewoźniku osobiście lub czyni to ktoś z domowników gdy mnie akurat nie ma. O "roszczeniu regresowym" co prawda nie słyszałem, ale z doświadczenia wiem że "zwykła" reklamacja (przykładowo niezgodność towaru z umową) tak łatwo nie przejdzie. W moim odczuciu to żmudny proces, gdzie prawo do wyboru sposobu jej rozwiązania to z reguły pic na wodę. Roszczenia o wymianę towaru lub o zwrot kosztów zwykle są przez sklepy odrzucane z uwagi na "nadmierność kosztów" i proponowana jest naprawa. Jak jest z naprawą to każdy wie, sprzęt zwykle staje się zrujnowanym składakiem o mniejszej wartości (oczywiście zdarzają się też profesjonalnie wykonane naprawy). Dwa lata temu reklamowałem telefon o niemałej wartości w RTV Euro zaledwie tydzień po zakupie (niestety zakup w sklepie stacjonarnym i prowincjonalny oddział nie wymienił go od ręki polubownie) i zaznaczyłem że żądam wymiany. Oczywiście odrzucono z wyżej wspomnianego powodu i za moją zgodą wysłano go do naprawy, serwis wymienił na nowy od ręki i przeprosił za kłopot. Naburmuszony kierowniczek oddziału był czerwony niczym burak gdy wydawał nowy telefon i coś tam mruczał pod nosem że mu kabla USB nie oddałem od starego telefonu. Prawda jest taka, że prawa konsumentów są żałosne, a jeśli już uda się coś wywalczyć to tylko szczęściem i umiejętnością straszenia.