Pierdoła, urasta do rangi problemu. Ciekawe, kiedy osiągnie status audiovoodoo.
O czym piszecie. Jakie 100m? Gdzie. W domu, w mieszkaniu, na 20, 30 (szaleństwo) m2? No chyba, że ktoś mieszka w lotniczym hangarze.
Gratuluję również fenomenalnego słuchu tym, którzy potrafią wychwycić milisekundowe opóźnienia między dwoma sygnałami. Naprawdę - szacun. Jestem pod wrażeniem.
A jeśli uważacie, że firmowa kalibracja jest tak fenomenalna, to dlaczego po niej wprowadzacie własne poprawki? Jak śmiecie? Przecież to takie cudowne. Sami sobie zaprzeczacie.
A moje doświadczenia z sonometrem w temacie „
kalibracja kina domowego-dyskusja”? Zdaje się, że do niewielu to dotarło, jeśli w ogóle, do kogokolwiek. Wszystko co piszę, jest z perspektywy własnych doświadczeń i praktyki, a nie teorii. Zresztą, są przecież i inni, opisujący swoje doświadczenia w tym temacie, gdzie wszyscy doszliśmy do tych samych wniosków; że nie jest tak różowo, jak się co niektórym wydaje.
No cóż. Teorią silni. Praktyka bez teorii na nic. Ale i teoria bez praktyki, też niedaleko prowadzi.
Oczywiście wszystko to, dotyczy pomiarów poziomów głośności.
Nie pisałem o tym w „
kalibracji…”, ale powinniście wiedzieć, że nawet po idealnym skalibrowaniu sonometrem okazało się, że to też nie sprawdza się do końca. A dlaczego? A no dlatego, że jak pisałem, piszę i będę pisał, spowodowane jest to beznadziejnymi realizacjami i to bez względu na to, czy będzie to koncert, muzyka czy film.
Ale jeśli dalej chcecie się „szarpać”, jak dla mnie w bzdurze, to powodzenia. Ale beze mnie.
Sorry RAF, ale nie wytrzymałem.