Piszac o agresji, mialem na mysli konfrontacyjny charakter mojej wypowiedzi, za ktory przepraszam. Nie bylo moim planem odreagowanie stresu, spowodowanego wczorajszym, piatkowym, kociokwikiem w pracy, ale wyszlo jak zwykle. Szybka edycja, agresywnej czesci mojej odpowiedzi, niewiele pomogla, a jak widac, spowodowala kolejne nieporozumienie. Za to wszystko szczerze przepraszam. Przy okazji kilka slow wyjasnienia, bo pewne kwestie nie zostaly dopowiedziane, lub najwyrazniej przemknely miedzy wierszami niezauwazone
Jako, ze od dwoch dekad, nie jestem fanem "filmow kopanych", totez nie sledze tego gatunku. Nie czujac sie bieglym, czy zainteresowanym podjeciem dyskusji na ten temat, postanowilem nie zbaczac na tematy osobistych preferencji odnosnie scen walki w kinematografii. Nie znaczy to, ze nie rozumiem, jakimi prawami filmy te sie rzadza i czego nalezy sie po nich spodziewac, ktore zas elementy ( czyt przejawy kreatywnosci artystycznej tworcow) stanowia wartosc dodatkowa. Ekscesywny i meczacy brak realizmu, nie jest glowna osia mojej krytyki, a jedynie elementem, ktory powoduje, ze sie nudze i ze nie jestem w stanie uznac takiego filmu, za wybitny, chocby idealnie utrzymywal sie w kanonach gatunku i byl, w co nie watpie, najlepszym "filmem kopanym", nie tylko ostatniej ale obu dekad XXI wieku.
Dlaczego wiec, pomimo iz zgadzam sie z Toba w tym stwierdzeniu, zabralem glos przeciwny? Odpowiedz jest prozaiczna - poniewaz okresliles go mianem najlepszego filmu akcji. To obudzilo moj sprzeciw, bo filmow akcji, wg mnie lepszych, jest na peczki. Nie wiem, czy u zrodla naszego nieporozumienia jest lapsus jezykowy, czy to, ze inaczej definiujemy kategorie filmu akcji, to nie ma znaczenia, bowiem, napisze jeszcze raz, film aby byl dla mnie dobry, nie moze mnie nudzic. Zwlaszcza film akcji. Rozumiem, ze entuzjasci filmow martial arts, podczas ogladania Raid, byli wniebowzieci. Mnie tez, przez pierwsza polowe, wydawal sie atrakcyjnym, nie mniej jednak, w miare wspinania sie bohatera, po kolejnych pietrach wiezowca, zaczelo sie robic monotonnie. Monotonna sceneria i powtarzajace sie sceny walki, zanudzily mnie do tego stopnia , ze przylapalem sie na tym, iz trace kontrole nad powiekami. Ktos powie, byc moze nie bez racji , ze to starosc, ale moi, o dekade mlodsi kumple, tez byli podobnego zdania. Byc moze tez , uleglem jak czesci z nas sie zdarza, efektowi, polegajacemu na tym, ze im wieksze oczekiwania, wzgledem filmu, mamy przed seansem, tym dotkliwiej czujemy rozczarowanie. Wprawdzie swiadomy tego, ze jestem podatny na to zjawisko, zwyczajowo nie czytam recenzji przed pojciem do kina, ale w tym przypadku, bylo inaczej. Pewnie dlatego zdecydowalem sie pojsc do kina na ,,film kopany'', czego nie zwyklem robic. I stalo sie! Epic failure - usnalem w kinie!!
Tymczasem, 2 lata minely. Zachecony atrakcyjnymi trailerami, skusilem sie na seans sequela. i choc tym razem nie szykowalem sie na nic szczegolnego, troche z nudow, a troche dla dobra nauki , czyli testowania nowego tv, z uposledzonym uplynniaczem, poswiecilem 2 godziny swojego zycia, z czego relacje, w pozytywnym nastawieniu, zdalem tutaj. Gdybym mogl cos wiecej dobrego napisac, pewnie bym nie omieszkal
mam nadzieje, ze to nudne omowienie, przekona Cie , ze nie mam wrogich intencji. Nie chcialbym, abys odniosl wrazenie, ze Cie atakuje, czy co gorsza ignoruje.