Mi się ostatnio bardzo podobała scena z horroru "Dziecko Rosemary" w reżyserii Romana Polańskiego (prod. 1968 r.), do którego zdjęcia w kolorze wykonał Wiliam A. Fraker.
Wygląda to tak: odzywa się dzwonek do drzwi, tytułowa bohaterka podchodzi do nich, pyta: kto to, otwiera i rozmawia z przybyszem. Kamera filmuje to sąsiedniego pokoju, poprzez otwarte drzwi pomiędzy tym pokojem a korytarzem, w ten sposób że samych drzwi wejściowych do mieszkania i rozmówców stojących pod nimi nie widać. Tuż, tuż zupełnie pod samym obiektywem kamery, na pierwszym planie stoi na stoliku wazon z kilkunastoma bardzo dorodnymi czerwonymi pąkami róż, które przesłaniają tak z połowę obrazu a kamera trochę się powolutku przesuwa. Słychać jak słodka pani Rosemary serdecznie rozmawia u wejścia z nieznajomym...
Jak to się ogląda po ciemku na moim ekranie 92" to dosłownie wydaje się że czuć zapach tych kwiatów i wystają one z ekranu, a ich krwiste płatki posypią się pod kolana widza. Pod względem wizualnym absolutnie fantastyczne doznania! Myślę że doświadczyłem przykładu głębi i trójwymiarowości, o których pisze Meloman69.
Najlepsze jest to, że oglądałem tą scenę na moim projektorze z trzech różnych źródeł, które w sensie jakości cyfrowej dzieli przepaść: na Divx'ie, DVD i na Matrosce 720p zripowanej z wersji HDTV i magia zawsze ta sama!!! Wielkie brawa dla autora zdjęć do filmu!
Projektory i duże ekrany mają tą magiczną zaletę dla kinomana, że potrafią oczarować scenami, nawet z wiekowych filmów, które niekoniecznie atakują widza efektami komputerowymi, szybką akcją czy błyskami ognia i iskier.
Głębia i trójwymiarowość i nie koniecznie tylko w "Spiderman 3".
PS. powinienem dać ten post pod inny wątek na tym forum, a mianowicie na "sceny zwalające z nóg".