Klienci sieci Aster, którzy chcieli obejrzeć walkę Tomasza Adamka, obeszli się smakiem. Albo przenieśli do internetu na nielegalną transmisję.
Gdy w sobotę ok. 22.00 zaczynała się transmisja bokserskiej gali, Aster zakodował niemiecki kanał RTL. "Sygnał jest niedostępny z przyczyn leżących po stronie nadawcy oraz właścicieli praw do transmisji gali" - głosił komunikat. W internecie się zagotowało, bo jeszcze w piątek na infolinii Astera klienci nie mogli się dowiedzieć, czy RTL będzie zablokowany, czy nie. "Dziękuję ci bardzo Aster/Za to, że jesteście niekompetentni/Za to, że nie daliście nikomu wyboru" - napisał na blogu Antyweb Grzegorz Marczak. Dodając, że skończył "na oglądaniu walki przed monitorem ze słabej jakości streamingu".
W Polsce żadna stacja telewizyjna nie wykupiła praw do transmisji, fani boksu musieli za nią zapłacić. Z polskim komentarzem kosztowała ok. 40 zł, oferował ją m.in. Cyfrowy Polsat, Cyfra+, UPC czy Vectra. Aster - nie. Ale była furtka, by ci, którzy mają dostęp do RTL, walkę obejrzeli po niemiecku, nie płacąc.
O sprawie głośno zrobiło się w sierpniu, gdy prawnicy organizatorów walki zażądali od polskich operatorów zablokowania RTL. Tłumaczyli, że transmisja naruszy przepisy m.in. o ochronie dóbr osobistych [bokserów] i prawo autorskie. Z tym nie zgodziła się ani Polska Izba Komunikacji Elektronicznej, ani Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Podkreślając, że operator bez zgody nadawcy nie ma prawa wprowadzać zmian w programie. Prawnicy podważali zasadność żądań, a RTL tłumaczył, że nie wymaga od operatorów blokowania.
Dlaczego Aster sygnał zablokował? Wczoraj nie udało nam się wczoraj skontaktować z nikim ze spółki.
- Co do zasady, gdy operator zablokuje dostęp do programu z pakietu, za który płaci klient, narusza umowę - uważa adwokat Karol Petryk z kancelarii Goźlińska, Staszewska-Lisiak i Wspólnicy. Dodaje, że klient może zażądać zaprzestania kodowania programu, ale też rekompensaty. - Np. obniżenia kwoty abonamentu za dany miesiąc - mówi. Jak to miałoby wyglądać w praktyce, jednak nie wiadomo. Zwykle za przerwę w usłudze (np. dostępie do telewizji czy internetu), klientom odlicza się proporcjonalnie - jeden dzień przerwy, płacisz 1/30 abonamentu mniej. Petryk zastrzega jednak, że przypadek Astera i to, co mogą klienci (np. rozwiązać terminową umowę bez kary umownej), trzeba by oceniać na podstawie ich umów z operatorem.
Źródło wyborcza.biz