Mam Philipsa z ambi od czterech lat. Jest to pierwsza wersja tego systemu ze świetlówkami i mono (z obu stron TV ten sam kolor podświetlenia w danej chwili). Przez pierwsze dwa lata TV stał na podstawie parędziesiąt cm od ściany i oświetlał duży jej fragment. Teraz jest zawieszony, ambilight jest 6 cm od ściany, oświetla wąskie paski po bokach ale bardziej intensywnie. W obu wypadkach efekt jest fajny tylko po zmianie odległości trzeba się przyzwyczaić do trochę innego oświetlenia za TV.
Ścianę mam jasno kremową i jest ok. Ale podejrzewam (tak tu już ktos pisał) że na tle zielonym, niebieskim i intensywnych lub ciemnych kolorach efekt będzie mizerny.
Mi ten bajer spodobał się od razu, ale reakcja mojej żony to ciekawy przykład na to jak stosunek do ambi może się zmienić. Na początku twierdziła że to mrugające podświetlenie (dynamikę podświetlenia można zmieniać) ją rozprasza i drażni. Wyłączała je gdy sama oglądała TV a ja włączałem przy wspólnym oglądaniu. Po pewnym czasie (miesiąc, dwa) zauważyłem że gdy nadchodził wieczór sama zaczęła włączać ambi. Na moje pytanie co się zmieniło stwierdziła że z ambiligthem faktycznie oczy się jej mniej męczą (pracuje osiem godzin przy komputerze) i jednak przyjemniej się ogląda. Na tym przykładzie stwierdzam że nie da się wyrobić opini o tym systemie na podstawie oględzin w sklepach (tam nic nie widać !), ani też przy okazji wizyt u znajomych, przy piwku, winku i pogaduszkach.
Ja przez te cztery lata się uzależniłem. Przymierzam się do kupna większego TV i teraz jestem skazany na Philipsa (niestety strzeże tego patentu jak oka w głowie).
Nie poprawia on obrazu, nie zwiększa kontrastu ale też nie rozprasza i nie męczy. Wręcz przeciwnie.
Wieczorem mamy włączony non stop, choć przy wiadomościach można sobie odpuścić. Ale koncerty z dynamicznym oświetleniem, lub film z efektami to jest bajka !
A niech mówią że to wiocha, co mi tam

.
Pozdrawiam