Idąc tym tropem, klient też musi być świadomy, że jak nie widział sprzętu przed zakupem to jest ryzyko, na które musi się zgodzić, że sprzęt nie koniecznie musi przypaść mu do gustu
O jakim Ty ryzyku piszesz?
Klient nie ma prawa ponosić żadnego ryzyka względem zakupionego towaru.
Wybrał co wybrał, ale towar ma być nowy i już.
Nie spodoba się, zwraca.
Co się potem dzieje z towarem, klienta nie powinno to obchodzić. Kompletnie nic.
Z jakiej racji ma się tym przejmować, ma zostać z towarem który nie spełnia jego oczekiwań?
Sprzedawca się przejmuję tym, że ktoś rok zapieprzał na budowie odkładając na wymarzony towar?
No właśnie. Układ i zasady są proste. Płacisz za nowe, dostajesz nowe.
Nigdzie na świecie w cywilizowanych krajach nie ma takiej mentalności, tak skonstruowany jest ten biznes i tak od wielu lat działa z powodzeniem, a u nas jak nie sprzedawca kombinator, to kupujący który kupuje towar na weekend do zabawy.
Oczywiście nie wszyscy, ale potem się dziwić, że ludzie kupują za granicą.
Generalnie punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Powinno być tak, że jak zamawiamy towar w sklepie w którym możliwy jest zwrot, to powinniśmy od razu zgadzać się na to, że do Nas również może trafić sprzęt po zwrocie.
Jeżeli jedna i druga strona zgadza się na taką umowę, to oczywiście. Jaki problem.
A czy powinno tak być? W życiu. To byłby jakiś chory układ.
Jeden dostaje nówkę fabrycznie zapakowaną, a drugi wymacany sprzęt przez cholera wie kogo, porozrywane woreczki, powyjmowane baterie, instrukcje ze śladami tłustych łap. a i gdzieś tam mała ryska może się trafić. Nie wspomnę już o tym, że nie wiem jak ktoś użytkował ten sprzęt "testując" przez te 2 dni.
Oczywiście mowa tu o sprzęcie który został oddany po maksymalnie 2 dniach, kompletnym i z opakowaniem nie noszącym śladów zniszczenia. To byłoby uczciwe dla wszystkich.
Pojęcie względne, co to znaczy sprzęt nie zniszczony, bo trudno, żeby nosił jakiekolwiek ślady w postaci rys na obudowie, czy pilocie.
Po za tym z góry zakładasz, że każdy kupujący jest estetą i pięknie zapakuje już rozpakowany sprzęt, wyczyści ślady po łapach dobrą ściereczką, a folie które rozerwał ładnie poskłada do kupy, a prawda jest taka, że ludzie to fleje i kto ma to potem weryfikować i oceniać gdzie zostały przekroczone granice?
Zwrot to zwrot, ciężki temat dla sklepu (ale bez przesady z tym użalaniem, bo to kpina jakaś) i ja to rozumiem bardziej jak się wydaje, bo niemal każdy jeden biznes to pewna odpowiedzialność i zobowiązania, ale przecież nikt nie zmusza do sprzedawania w internecie.
Mamy prawo i takie, a nie inne zasady. Jak wejdzie takie w którym będziemy dostawać towary na chybił/trafił, to wówczas kupujący będą mieli wybór i pełną świadomość transakcji. Dziś nie ma żadnego wyboru, bo każdy zna definicje nowego towaru, ale mamy też w opisach na zagranicznych aukcjach wyrażnie napisane "zwroty" czy "odnawiane". Jasna sytuacja dla kupującego.