Raz, odgrzewany kotlecik. Dwa dajesz fajne rady. Czyli przez pół roku mogę sobie zniszczyć dowoli telewizor, np. Wlać do niego wodę, rozbić matrycę, co mi przyjdzie do głowy,
Po pierwsze primo, nigdzie tego nie napisałem.
bo to sprzedawca musi udowodnić, ze było inaczej.
Tak jest zapisane w Ustawie. Nie ja ją tworzyłem. Sprzedawca ma obowiązek ustosunkować się do reklamacji w ciągu 14 dni (nie twierdzę, że zawsze na korzyść klienta). Jeśli przekroczy ten termin, roszczenie konsumenta uważa się za zasadne. Oraz (powtarzam się) w ciągu pierwszych 6-ciu miesięcy z automatu przyjmuje się, że wada (niezgodność) istniała w momencie wydania towaru. Jeśli sprzedawca uważa, że było inaczej, niech to udowodni.
Hura! Nikt się już nie musi martwić. Oto Stanley rozwiązał wszelkie problemy konsumentów.
Tego też nigdzie nie twierdziłem. Proszę mi nie wmawiać.
A może, zalanie telewizora to nie wada tylko uszkodzenie mechaniczne?
Pytasz czy stwierdzasz? Zdaniem moim to uszkodzenie mechaniczne, które jak wiadomo (o ile powstało z winy klienta) nie podlega roszczeniom, gwarancji, itp. Pytanie tylko kiedy powstało? Jeśli masz cokolwiek wspólnego praktycznie z elektroniką, to na pewno wiesz, że po wysuszeniu zalania sprzęt może jeszcze jakiś czas działać prawidłowo. Jednak wyprowadzenia elementów, połączenia, luty, etc. mogą stopniowo korodować, doprowadzając wreszcie do zupełnej awarii. Czy jest pewność, że telewizor nie został zalany przed momentem wydania klientowi, np. w trakcie magazynowania, transportu? Wątkotwórca twierdzi, że sprzętu nie zalał i ja nie widzę powodu, aby mu nie wierzyć. A jeśli było inaczej... albo jeśli na ścianach prowadzi hodowlę grzybów... no cóż, ocena moralności nie jest przedmiotem tego forum.
A jak złożysz reklamację do sklepu a nie do producenta, to wówczas spór jest na linii "klient- sklep"
Zgadza się... i właśnie o to chodzi. Sprzedawca ma doprowadzić do stanu, aby sprzęt był wolny od wad, zgodny z umową. A jak to zrobi, z kim będzie się kontaktował: serwisem, albo nawet z zaświatami, to nie moja brocha. Jeśli zaś nie uzna reklamacji, pozostaje jeszcze inna droga dochodzenia praw: Sąd Polubowny Konsumencki, powołanie niezależnego rzeczoznawcy, czy w ostateczności Sąd Powszechny.
a niezależnym ekspertem jest wówczas serwis danej firmy w tym wypadku Panasonic.
z tym, ze jego opinia wcale nie jest wiążąca - patrz FAQ, które wskazał @tdx.
Więc zawsze lepiej reklamować bezposrednio do producenta,
To jest tylko Twoje zdanie. Ja mam wręcz przeciwne. Uważam zazwyczaj lepiej reklamować z tytułu ustawy konsumenckiej. Przynajmniej w ciągu pierwszych 6-ciu miesięcy od chwili zakupu (dlaczego włąśnie 6-ciu m-cy, a nie 2 lat jak przewiduje ustawa? - pisałem wcześniej). Zresztą jak się skończyło spotkanie z serwisem producenta najlepszym przykładem jest pierwszy post tego wątku: klient został spuszczony niczym woda z klozetu.
a twierdzene, ze jezeli telewizor jest zalany to sprzedawca musi udowodnić winę sprawcy, no cóż można to sprawdzić w praktyce, jak to zadziała.
Panowie (i Panie jeśli też czytają ten wątek), żeby było jasne: ja nie mam nikogo zamiaru na siłę przekonywać do swych racji. Jeśli ktoś ma ochotę, niech się użera z serwisami, gwarancjami producentów, etc. Co zresztą w niektórych przypadkach może być korzystniejsze, niż zapisy wspominanej tu ustawy. Np. usterka wystąpiła po 2 latach, a producent udzielił gwarancji na 3 lata - to chyba logiczne, że skorzystamy z gwarancji, bo z ustawy "już się skończyło".
Warto chyba jednak przynajmniej wiedzieć, że oprócz gwarancji są inne możliwości. Dodam, że w ciągu ostatnich kliku lat dwukrotnie reklamowałem sprzęt elektroniczny: DVD (zdechło zupełnie), oraz parę m-cy temu wideorejestrator do samochodu (martwe piksele na wyświetlaczu). Za każdym razem z tytułu niezgodności. Za każdym razem 100% sukcesu - wymiana sprzętu na nowy. Zaś gdzie sprzedawca zasięgał opinii to mnie nie obchodziło i szczerze pisząc mam to głęboko w... poważaniu.
<...>Kolejny haczyk to to że od wykrycia wady do zgłoszenia jej sprzedawcy nie może minąć więcej niż 2mc
Zgadza się, jest to w ustawie, oraz FAQ, do którego wskazałeś link. W tym konkretnym przypadku, zakładając, że twórca wątku zauważył wadę zgłosił reklamację do serwisu niedługo przed wysłaniem postu, powiedzmy ok. 15.04, ma czas jeszcze do 15.06 aby skorzystać z ustawy i reklamować u sprzedawcy. Oczywiście jeśli będzie chciał, przymusu przecież nie ma.
Aha, jeszcze a'propos tych 6 m-cy, gdy domniemywa się, że niezgodność istniała w momencie wydania towaru. Jednak było w faq. Sprostowanie dałem wczoraj w poście
TUTAJ.
P.S. Domniemywam, że w tym forum oprócz "zwykłych" konsumentów uczestniczy także wielu sprzedawców. I tym ostatnim nie bardzo jest w smak kotlet pt. ustawa konsumencka i reklamacje z tytułu niezgodności towaru z umową. Najlepiej mieć święty spokój: odesłać klienta do serwisu producenta - niech się z tam jeden z drugim użerają?