General Information
W Polsce znany głównie z legend. Opisywany w samych w superlatywach. Niczym Yeti, który będzie walczył w naszej obronie z dzikim niedźwiedziem w górach skalistych. Niczym potwór z Loch Ness, który zamiast nas straszyć będzie pozować do zdjęcia i zabierze nas na wycieczkę na dno jeziora. Niczym Tomy Lee Jones w Ściganym. Pochodzi z USA a zwą go Netflix. W teorii oferuje coś, czego jeszcze nie poznaliśmy - wysoka jakość video, wysoka jakość audio i wysoka jakość zawartości przy jednoczesnym braku umowy długoterminowej.
Początki działalności Netflixa przypadają na rok 1997. Firma zapoczątkowała nowy rodzaj usługi na terenie Stanów Zjednoczonych - wypożyczalnię DVD. Nic nowego? A co jeśli po płytę nie trzeba ruszać się z domu, tylko przychodzi pocztą? Aby ją oddać, także nie trzeba dużo wysiłku, ponieważ płyta została dostarczona w kopercie zwrotnej. Na pomysł wypożyczalni na odległość wpadł jeden z założycieli po tym jak był zmuszony zapłacić czterdzieści dolarów kary za przetrzymanie filmu z jednej z lokalnych wypożyczalni. Prawdziwa ewolucja nastąpiła dwa lata po rozpoczęciu działalności, gdy zamiast normalnej opłaty za każdy film wprowadzono stałą miesięczną opłatę. Od tej pory jedynym problemem dla Netflixa było zatrudnienie odpowiedniej ilości pracowników, którzy byliby w stanie zrealizować lawinowo rosnące zamówienia. We wrześniu 2002 roku z magazynu firmowego wysyłano około 190,000 płyt DVD dziennie a ilość subskrypcji wynosiła ponad 670,000. Tempo wzrostu było oszałamiające a pod koniec 2006 roku ilość klientów wyniosła niemal 6,000,000 Kiedy na początku 2007 roku osiągnięto magiczną liczbę miliarda zrealizowanych zamówień, zarząd firmy postanowił zrobić kolejny krok milowy w branży dodając możliwość strumieniowania filmów za pośrednictwem Internetu. Z początku czas dostępu do filmów poprzez sieć był ograniczony w zależności od posiadanego abonamentu. Jednak już rok później nie tylko zniesiono limity, lecz także rozdzielono abonament DVD od abonamentu strumieniowania wideo. 2011 rok był pierwszym okresem, w którym nie firma a już raczej światowy gigant branży rozrywkowej stracił około 800 tysięcy użytkowników. Ku zdziwieniu obserwatorów rynku przychody z tego okresu znacząco wzrosły. W tym samym czasie marka Netflix przestaje być synonimem amerykańskiego biznesu, po wcześniejszym debiucie w Kanadzie, serwis przekracza granice pojawiając się w Ameryce Południowej oraz Hiszpanii. Obecny - 2014 rok w omawianym koncernie to ponad 50 milionów zarejestrowanych użytkowników wliczając w to klientów z niedawno otwartych filii Europy zachodniej.
Zanim wielu dopatrzy się niecnego łamania regulaminu i posądzi mnie o używanie kanałów VPN (Virtual Private Network - prywatna sieć) lub tym podobnych, pragnę wyjaśnić, iż dostęp do serwisu Netflix miałem całkiem legalny za sprawą pobytu u naszych zachodnich sąsiadów. To właśnie nasi sąsiedzi wraz z innymi krajami od maja 2014 mogą w pełni legalnie korzystać z usług Netflixa. Premierze nie towarzyszyła wielka kampania marketingowa, bo większość mediów same z siebie przekazały informacje o nadejściu usługi.
Proces rejestracji jest bardzo prosty. Podajemy swoje dane, numer karty kredytowej i wybieramy plan. Do wyboru mamy 3 plany. Pierwszy za 7,99 Euro pozwalający strumieniować wybraną przez nas rozrywkę na maksymalnie jedno urządzenie w słabej jakości. Drugi z planów poszerza ilość odtwarzanych strumieni do dwóch, oraz dodaje możliwość oglądania w High Definition - koszt 8,99. Trzeci to sprawca zamieszania, zwiastun niemożliwego - dostawca rozdzielczości 4K(!) zezwalający na jednoczesne używanie Netflixa na czterech urządzeniach. Czas wybrać swoje przeznaczenie.
Konfiguracja podobnie jak i rejestracja jest bardzo przejrzysta i prosta. Prawie bardzo przejrzysta, ale do tego wrócimy w dalszej części. Mamy do dyspozycji możliwość stworzenia czterech profili na naszym koncie. Po co nam te profile? Pomagają one w przeglądaniu oraz korzystaniu z Netflixa. Każdy profil na starcie może ocenić kilka tytułów, o które pyta serwis. Na bazie odpowiedzi specjalny skrypt będzie sugerował tytuły, które według niego warto obejrzeć. W pierwszym stadium sugestie te będą nieco banalne, lecz później w miarę oceniania i oglądania kolejnych tytułów sugestie będą całkiem niezłe jak na automatyczny system.
Jak wiemy o gustach się nie dyskutuje, więc ciężko obiektywnie ocenić zawartość serwisu. Dodatkową kłodę podrzuca nam sam system, który bez pełnej rejestracji nie pozwala na sprawdzenie zawartości Netflix'a, co jest zagraniem zdecydowanie poniżej pasa. Do wyboru mamy filmy i seriale podzielone na wiele kategorii tematycznych, których uzupełnieniem jest omawiany już system sugestii. Ponieważ ciężko zakwalifikować film do jednej kategorii będą one się dublować pod różnymi kategoriami. Przykładowo produkcja "Book of Eli" może pojawić się zarówno w kategorii S-F, filmów przygodowych jak zarówno filmów akcji powodując czasem lekkie zamieszanie podczas dokonywania wyboru. Poza produkcjami z głównego nurtu możemy wybrać produkcje niezależne, filmy dokumentalne czy filmy krajowe. Niestety zawartość filmowa nie jest zbyt aktualna. Jeśli myślicie, że uda wam się obejrzeć tytuły dostępne w typowym systemie VOD, to niestety możecie się przeliczyć. Wszystkie tytuły dostępne w Netflix'ie miały już telewizyjną premierę czy to w kanałach premium czy nawet na antenie otwartej. Mocą tej usługi są amerykańskie seriale. Od bardzo starych przez całkiem świeże a na własnych produkcjach kończąc. Najsłynniejszy serial - "House of cards" zdążył już zrobić karierę także w polskich stacjach. Czekając na kolejny, trzeci sezon, subskrybenci kalifornijskiej usługi śpią spokojnie, ponieważ wiedzą, że gdy się pojawi, otrzymają dostęp do wszystkich odcinków od ręki. Aby dać zarys dostępnej oferty serialowej warto wymienić takie tytuły jak Breaking Bad, Californiacation, Dr Who, Heroes, Suits czy brytyjski Sherlock - jest to jednak tylko ułamek z tego co oferuje serwis.
Nie samą zawartością człowiek żyje, a bardzo zachęcające wpisy Internetowe traktujące o Netflix'ie prowokują do dogłębnego zbadania prezentowanej jakości zarówno dźwięku jak i obrazu. Niestety nie jest tak różowo jak można z tych wpisów wyczytać. Być może w porównaniu do standardów wideo w USA może być nieźle, tak w porównaniu do europejskich standardów wypada co najwyżej przeciętnie. Poziom jakości obrazu dobierana jest w zależności od prędkości łącza. Maksymalna rozdzielczość Ultra HD dostępna jest jedynie w kilku tytułach a sama jej jakość jest nieco słabsza od dobrze zrealizowanego materiału na płycie Blu-ray. Należy pamiętać, iż aby móc w ogóle myśleć o najwyższej rozdzielczości potrzeba łącza szybszego niż 25Mb/s. Drugą w kolejności możliwością jest opcja nazwana Super HD. Nie wiadomo dlaczego twórcy utworzyli swoją kategorię lecz być może jest to konsekwencja jakości, która nie jest dostatecznie dobra aby nazwać ją Full HD ale też nie jest na tyle słaba aby określić ją mianem HD Ready. Kontynuując do wyboru jest jeszcze HD, które w rzeczywistości jest słabszą wersją materiałów 720p. O pozostałych opcjach nawet nie warto wspominać. Nieco lepiej wygląda sytuacja z dźwiękiem. Pomimo iż nie jest tak dobry jak na płycie DVD czy Blu-ray to jest on przekazywany w poprawnej jakości, przeważnie w wielokanałowym formacie Dolby - o ile korzystamy z odpowiedniego dojścia do systemu.
Brzmi to bardzo tajemniczo i trochę tak wygląda. Poza możliwością strumieniowania filmów na komputer, możemy skorzystać z wbudowanych aplikacji np w telewizory lub konsole do gier. Zdecydowanie najmniejsze możliwości jakościowe dostarcza oglądanie Netflix'a bezpośrednio w przeglądarce. Używając takiej formy nie jesteśmy nawet w stanie otrzymać dobrego dźwięku w wielokanałowym formacie, ponieważ nie jest on przewidziany dla takiej formy odbioru. Jeśli koniecznie chcemy skorzystać z komputera, dobrze jeśli będzie on wyposażony w system Windows 8. W tym systemie istnieje możliwość pobrania dedykowanej aplikacji, która poszerzy możliwości odtwarzania dźwięku jak i obrazu. W nieco gorszej sytuacji niż użytkownicy aplikacji na Windows 8, są użytkownicy konsoli Xbox 360, na której nie dało się ręcznie obejść automatycznego wyboru jakości wideo. Jakość audio była przekazywana poprawnie. W najlepszej sytuacji są posiadacze nowoczesnych modeli telewizorów, którzy mają wbudowaną aplikację. Dzięki takiemu rozwiązaniu zarówno jakość wideo jak i audio mogą otrzymać w najwyższym oferowanym formacie. Nieco po drugiej stronie barykady mamy urządzenia przenośne. Tak, możemy bez trudu oglądać na nich pełną zawartość serwisu. A jako, iż smartfony nie wymagają tak wysokich rozdzielczości jak duże ekrany, dobrze ogląda się przekazy będąc w drodze i korzystając z niskich przepustowości łącza.
Wróćmy do procesu rejestracji, a raczej do jego końcowego etapu czyli rezygnacji. Jak się okazuje, o ile bardzo łatwo możemy zrezygnować z usługi otrzymywania/płacenia za subskrypcję o tyle kasacja konta w serwisie to niemalże konna krucjata w kierunku Jerozolimy. Przy pierwszej próbie nie chodziło o kasację całego konta a jedynie możliwość skasowania danych karty kredytowej. Pierwsze duże zdziwienie wywołała bardzo miła konsultantka, która przekazała informację, iż nie da się skasować konta poprzez czat, do którego przed sekundą zalogowaliśmy się własnym loginem i hasłem . Dlaczego? Ponieważ pracownicy nie są w stanie sprawdzić tożsamości!?. Dodatkowo podała ona kolejną ciekawą informację, iż w celu usunięcia numeru karty trzeba będzie podać przez telefon... numer karty. Nie tracąc sił sięgamy po telefon i rozpoczynamy krucjatę. Po jak się okazało początkowej rozmowie wydawało się, że wszystko poszło gładko. Zaczęło się od kilkuminutowej wymiany zdań, jakie to bezpieczne serwery posiadają, jaką to są dużą firmą. Następnie konsultant potwierdził, iż nie będzie problemu z kasacją danych. Po 10 minutach od rozmowy po wpisaniu loginu i hasła... Jesteśmy zalogowani a naszym oczom ukazują się nietknięte dane. Czas na drugi telefon. Tym razem nie chodzi o usunięcie poszczególnych rekordów a o całkowitą likwidację konta. Jeśli poprzedni stan umysłowo cielesny można było nazwać zdziwieniem to kolejny był co najmniej szokiem. Od miłego konsultanta dowiadujemy się, iż obsługa nie jest w stanie usunąć konta! Po kilku dłuższych minutach udaje się połączyć z menadżerem zmiany, który przekazuje nam trochę nadziei mówiąc, iż da się usunąć konto tylko procedura jest nieco dziwna. Na początek zmieniają adres email aby następnie usunąć konto. Po szoku następuje paraliż, a przecież konno na bliski wschód jest "kawałek" i w takim stanie nie da się dojechać. Nauczeni doświadczeniem niewylogowani z konta widzimy jak ktoś zmienił adres email, a wszelkie wrażliwe dane zostały w systemie. Czas na kolejny etap - telefon do przyjaciela dzwonimy - w końcu dzwonimy trzeci raz w ciągu godziny. Kolejny stan cielesny jest już nie do opisania. Przemiły pan z infolinii prosi o wylogowanie się z konta w celu udowodnienia, iż nie uda nam się zalogować przy użyciu starych danych co w wolnym tłumaczeniu oznacza, że nie uda wam się odgadnąć na jaki adres email zmienimy ten dotychczasowy! Byliśmy jednak na tyle bezczelni, że bez wylogowania się podejrzeliśmy i zapisaliśmy sobie zmieniony adres email, który wygląda jak normalny plus losowe liczby i cyfry, a po jego wprowadzeniu wraz ze starym hasłem normalnie zalogowaliśmy się do niczym niezmienionego systemu. Czy udało się w końcu skasować konto? Odpowiedź brzmi NIE! Wszelkie dane nadal są w systemie. Żeby było śmieszniej otrzymaliśmy nawet adres email, pod którym podobno można usunąć konto lecz podczas wymiany wiadomości poproszono nas o podanie tego losowego adresu email, który wprowadzili pracownicy Netflixa zamiast naszego!
Netflix to zdecydowanie ciekawy gracz na rynku i na pewno warto wyczekiwać jego przyjścia do naszego kraju nawet jeśli nie zamierzamy z niego skorzystać. Wszędzie gdzie się pojawia wprowadza widoczne zmiany na rynku usług telewizyjnych. Jedną z największych zalet całego systemu, o której jeszcze nie wspomniałem jest możliwość bezstresowego przerwania seansu i rozpoczęcie go dokładnie w tym samym miejscu niezależnie od urządzenia na jakim chce się go dokończyć. Czy aby to jednak nie za mało aby przekonać do siebie ludzi? Czy statystyki podawane przez właścicieli nie są kolejnymi martwymi duszami, które nie mają siły dokończyć krucjaty? Zobaczymy czy w ogóle doczekamy się u nas wielce wychwalanego, amerykańskiego, serwisu streamingowego.
Tekst także pojawił się w czasopiśmie Telekabel